25.10.2014

ROZDZIAŁ 3

Proszę przeczytać notkę pod rozdziałem ;)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Podeszłam do biurka na którym nastąpił wybuch. Leżała tam biała kartka pośród popiołu z koperty. Jak kto możliwe, że kartka ocalała a koperta nie? Jak to się stało, że ta kartka wybuchła? Czy ona miała mnie zabić? Dlaczego ja zawsze muszę mieć tyle pytań w głowie na które zawsze nie ma odpowiedzi?
Usiadłam na krześle stojącym naprzeciwko biurka. Wyciągnęłam w stronę kartki rękę, która trzęsła się jakbym chorowała na parkinsona. Delikatnie ją podniosłam i przyciągnęłam bliżej siebie. Na kartce znajdował się jakiś tekst i ten sam podpis. B.A. Kto to jest? Czy dowiem się w końcu czego ten cały B.A. ode mnie chce? Czy to chłopak czy dziewczyna? Czy znajdę w końcu na te wszystkie pytania sensowną odpowiedź?
Kartka była mała, mniej więcej wielkości jakieś wizytówki. Była trochę przypalona, ale tylko trochę. Miała jakieś żółte plamy, więc musi być stara. Napis był czarny i w miarę duży. Czcionka była jakby ktoś ją pisał na komputerze, więc podejrzewam, że tak właśnie było. Ktoś to napisał na komputerze a później wydrukował. Na kartce było napisane ' Wkrótce się wszystkiego dowiesz. Czas uczy cierpliwości.'. Jeśli wkrótce moje pytania zostaną rozwiązane, to poczekam. Chce w końcu usłyszeć odpowiedź na pytania. Przy okazji sprawdzę swoją cierpliwość.

* *

-' O i oto przyszła nasza księżniczka '- odezwał się Sean widząc jak wchodzę do restauracji. Ten człowiek zawsze ma uśmiech na twarzy.  Nawet gdy jest naprawdę źle on potrafi się uśmiechnąć chociaż na minutę. Podziwiam go. On zawsze się z każdym dogada i jak mi wiadomo nie ma żadnych wrogów, nie licząc swojego ojca. Zawsze się z nim kłócił. W dzieciństwie bardzo często uciekał z domu i przesypiał u nas w domu. Najgorsze jest to, że przez najważniejsze dni, lata jego życie nie było przy nim mamy. Niestety umarła kiedy miał 8 lat. Pamiętam ten dzień. Siedzieliśmy na huśtawce bawiąc się w kto dalej wyskoczy. Był ładny dzień, słoneczny, bezchmurny. Myśleliśmy, że już nic nie zepsuje nam tego dnia a tu nagle jego tata woła go z okna, żeby przyszedł do domu na chwilę. Zostawił mnie sam na podwórku.Powiedział, że zaraz wraca. Nie wrócił. Byłam na niego zła, wściekła wręcz. Zranił mnie, zabolało mnie to, że mnie okłamał. Jak wróciłam do domu, moi rodzice siedzieli w salonie. Mama płakała a tata trzymał dla niej opakowanie z chusteczkami. Gdy spostrzegli się, że znajduję się w tym samym pomieszczeniu i patrzę na nich, poprosili żebym do nich podeszła. Wtedy mi wszystko wyjaśnili.Zaczęłam płakać razem z mamą. Bardzo lubiłam ciocię Emily. Była dla mnie jak druga mama. Zawsze jak miałam problem to szłam do niej. Ona była też tak jakby moją najlepszą przyjaciółką. Wiedziała wszystkie moje problemy, więc gdy rodzicie mi powiedzieli, że przegrała walkę z rakiem i odeszła do drugiego świata, nie mogłam przyswoić tej myśli. Nie chciałam aby ten dzień nadszedł, lecz kiedyś musiał. Zawsze to co piękne musi się skończyć.
-' Diana za ladę, klienci zaraz przyjdą. '- dotarł do moich uszu rozbawiony głos Seana. Ruszyłam na zaplecze przebrać się w roboczy strój i ruszyłam na swoje stanowisko.
 Na początku przyszło pięć osób. Z pięciu osób zrobiło się dziesięć, z dziesięciu zrobiło się dwadzieścia pięć, a z dwudziestu pięciu ponad pięćdziesiąt na pewno i tak dalej. Codziennie to samo. Przychodzą, jedzą, płacą, odchodzą. Czy to nie jest nudne? Bo moim zdaniem tak. Czasami myślę nad zmienieniem pracy. Kiedyś mi proponowali, abym pracowała w klubie fitness, ale odmówiłam im, bo nie chciałam zostawić Seana samego z tą restauracją. Lecz teraz żałuję tej decyzji. Sean to przecież nie dziecko i na pewno dałby radę bez zemnie. Muszę z nim porozmawiać o tym. Chyba to zrozumie. Zawsze mnie rozumiał, to dlaczego teraz miałoby być inaczej? Ale zanim do niego pójdę zadzwonię do nich i się spytam czy propozycja jest nadal aktualna.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i powędrowałam na zaplecze. Po drodze powiedziałam May, żeby mnie na chwilę zastąpiła. Oparłam się o ścianę i wydusiłam numer do fitnessu. Po kilku nie oddanych próbach nareszcie odebrali telefon -' To Klub fitness...'-
-' Tak, wiem, wiem...'- przeszkodziłam osobie po drugiej stronie słuchawki.
-' W czym mogę pomóc? '
-' Nazywam się Diana Anderson i kilka tygodni temu dzwonili do mnie państwo w sprawie pracy u was, czy propozycja jest nadal aktualna?'
-' Nie kojarzę, abyśmy dzwonili do pani, ale niech pani chwileczkę poczeka, pójdę po szefa i się zapytam czy przypadkiem do pani nie dzwonił. Proszę czekać.' - odpowiedziała. To chyba dziewczyna, bo chłopacy raczej nie mają tak wysokiego głosu. Nie był ten głos tak bardzo wysoki i piskliwy jak Harpier lecz należał do tych wysokich. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam głos damski i męski. Głównie zainteresował mnie głos męski. Jakbym go już gdzieś słyszała. Nie wiem skąd bym mogła go usłyszeć. No dobra, dzwonił do mnie kilka tygodni temu ten cały szef lecz tamten miał inny głos niż ten ,którego właśnie usłyszałam. Tamten brzmiał tak poważnie, ale za razem było słychać jakby rozbawienie i łagodność. Ten natomiast brzmiał jakby mówił jakiś mężczyzna głosem dziecka, który przechodzi mutację. Na prawdę już gdzieś słyszałam ten głos, ale nie przypominam sobie gdzie.
-' Może pani u nas pracować, proszę jutro przyjść ok. 15 do pracy i wszystko jeszcze z panią uzgodnimy '- odezwała się kobieta. Wow, szybko poszło. Pierwszy raz w życiu tak szybko dostałam robotę. Nie zdążyłam odpowiedzieć a kobieta się rozłączyła. Łatwo poszło. Teraz muszę iść do Seana i go poinformować, że odchodzę.
Poszłam w stronę gabinetu. Lekko zapukałam. Usłyszałam ciche słowo za drzwi 'proszę wejść' , więc weszłam. Sean siedział za biurkiem i grzebał w papierach. Usiadłam nie pewnie na przeciwko niego. -'Sean muszę ci coś powiedzieć..'- zaczęłam. Podniósł swój wzrok na mnie, po czym się uśmiechnął. Na razie łatwo idzie. -' Odchodzę '- spuściłam wzrok. Nie widziałam reakcji jego. Nie chciałam. Byłam wpatrzona w swoje splecione dłonie. -' Rozumiem... To podpisz tylko to i jesteś wolna.'- powiedział z obojętnością. Wow naprawdę szybko idzie. Myślałam że będzie jakiś monolog mówić a tu niespodzianka. Chwilę później podpisałam kilka papierów i byłam wolna. Wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę, już chciałam wyjść, ale coś mi nie pozwalało. Coś mi nie pasowało. Sean nie należy do osób, które od tak pozbywają się osoby z tak wielką obojętnością. Coś tutaj mi nie pasuje. Odwróciłam się do niego -' Nie jesteś na mnie zły? '- powiedziałam zdziwiona. Ponownie na mnie spojrzał i się uśmiechnął. -' Nie, jeśli nie chcesz tutaj pracować i gdzieś będziesz mieć lepiej to cię nie powstrzymuję.'- spuścił wzrok z powrotem na kartki. Nic nie odpowiedziałam. Wyszłam z gabinetu, przebrałam się i wyszłam. Poszłam się przejść do parku. Dawno tam nie byłam.

* *

Usiadłam na ławce stojącej przy brzegu oczka wodnego. Karmiłam moim śniadaniem kaczki będące przy brzegu. Ptaki śpiewały na drzewach, którymi wiatr lekko poruszał. Był ładny słoneczny dzień.
W oddali widziałam dzieci bawiące się na placu zabaw. Kiedyś też się tam bawiłam razem z Seanem. Naszą ulubioną zabawą było bawienie się w piratów. Gra polegała na tym, że trawa była wodą, której nie mogliśmy dotknąć, ponieważ pływały w niej rekiny i krokodyle. Kochałam tą zabawę. Nigdy mi się nie nudziła, jak to dzieciom. 
W pewnym momencie zauważyłam cień. Na początku myślałam, że to mój, no ale przecież człowiek nie ma dwóch cieni. Energicznie obróciłam się do tyłu. Nikogo nie zauważyłam. Obróciłam się przodem do oczka. Czyj mógł być ten cień? Może miałam jakieś zwidy?
Nagle ktoś obok mnie usiadł. Spojrzałam się i zobaczyłam mężczyznę w brązowych kręconych włosach. Przyciągnęłam torebkę bliżej siebie. Bo kto wie kim on jest.
Wstałam i już miałam odchodzić gdy mężczyzna się odezwał -' Diana Anderson? '
-' Taak. '- odpowiedziałam zaszokowana. Skąd on zna moje imię? Czego ode mnie chce?
Tajemniczy mężczyzna wstał ściągnął czarne okulary, które odsłoniły mi jego zielone oczy. -' Harry Styles '- przedstawił się -' Mogę panią zaprosić na herbatkę? '- patrzył na mnie z góry. Był bardzo wysoki. Miał tak około 190 cm. wzrostu. Nie pewnie pokiwałam głową przyjmując propozycję.Harry objął mnie i poszliśmy w stronę restauracji.

-' Czego ode mnie chcesz? '- zapytałam gdy dotarliśmy na miejsce. Nie chciałam obwijać w bawełnę. Wolę mówić prosto z mostu. Zabrał łyk herbaty po czym zaczął szukać czegoś w swojej kurtce. Wyłożył na stół czarną kopertę. Taką samą jak tamte dwie, które dostałam. Na wierzchu było również napisane te same inicjały B.A.. Kim on w końcu jest?! Może Harry mi odpowie. Otworzyłam usta aby już zadać pytania, lecz Harry mi przeszkodził -' Diana, zadaj mi 3 pytania na dowolny temat '- zdziwiło mnie to, że mi to zaproponował ,ale jak mi pozwolił... Zabrałam głęboki wdech i zaczęłam mówić -' Kim jest ten cały B.A , czego ode mnie chce i dlaczego akurat ja? '- zapytałam za jednym razem. On nic nie odpowiedział. Wstał wypił herbatę i zasunął krzesło. -' Ej! A gdzie odpowiedź na pytania? '- podniosłam lekko głos z zdenerwowania. Harry założył swoje okulary i powiedział -' Mówiłem, zadaj mi 3 pytania na dowolny temat a nie zadaj mi 3 pytania a ja na nie odpowiem nieprawdaż ? '- uśmiechnął się do mnie i odszedł. Zostawił mnie samą w restauracji razem z czarną kopertą. Zabrałam ją do ręki i od razu zaczęłam czytać.

Diano
Już nie długo wszystko się wyjaśni, bądź cierpliwa.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. 
Do zobaczenia

B.A.

Schowałam kartkę do środka. Teraz mam jeszcze więcej pytań w głowię niż przedtem. Mam tego pomału wszystkiego dość...


-------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :)

Napisałam 3 rozdział oh yeaaa! Trochę smutno mi, że tak mało było wyświetleń pod 2 rozdziałem no ale przeżyjemy.

Chce was przeprosić na to, że rozdziały się pokazują tak rzadko. Postaram się dodawać co tydzień nowy rozdział POD WARUNKIEM , że pod ostatnim rozdziałem będzie min. 10 KOMENTARZY. Więc to od was zależy jak szybko się ukaże rozdział. Będzie 10 komentarzy = będzie nowy rozdział.

Wg to co sądzicie o rozdziale? Mi się nie podoba szczerze mówiąc, bo nie miałam całkowicie weny. 

A jeszcze to dużo osób pisze mi, że opowiadanie jest podobne do słynnego opowiadania Pepe 'Cień'. TO OPOWIADANIE BĘDZIE INNE! Wg będzie inna fabuła. Nie kradnę czyjś pomysłów. Nie jestem taka. Obiecuję, że to opowiadanie jest 100% inne.

No to na tyle. Do zobaczenia ily xoxo 

*10 komentarzy = nowy rozdział

7.10.2014

ROZDZIAŁ 2

 * *

Rzuciłam torby z zakupami na kanapę, kierując się przy tym w stronę sypialni. Po wejściu do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. Ten dzień był wyczerpujący. To był bardzo zły pomysł, żeby iść na te zakupy. Leżałam bardzo długo. W pewnym momencie zasnęłam.


' Halo? Kto mówi? '
' Kurwa nie rozumiesz dziewczyno co to znaczy U C I E K A J ?! Biegnij szybko! Chyba, że chcesz umrzeć...'
'.. zobaczyłam dwa światła pędzącego z bardzo dużą prędkością na mnie. Zaczęłam uciekać. Biegłam jak najszybciej aby uciec od auta niestety nie zdążyłam. Auto uderzyło we mnie z bardzo dużą siłą. Opadłam na ziemię. Leżałam na niej pomału tracąc przytomność. Poczułam krew spływającą po mojej głowię. Moje powieki zaczęły się pomału zamykać... '
'...Podniosłam lekko głowę do góry. Zauważyłam nad sobą 4 czarne cienie. Patrzyły na mnie. Jedna z nich nachyliła się nade mną i i i i...'

-AAAAAAAAAAA!- krzyknęłam przebudzając się przy tym ze snu. Byłam cała spocona. Serce biło mi tysiąc razy na sekundę. Próbowałam uspokoić się patrząc na sufit. Brałam głębokie wdechy i wydychałam wolne wydechy przez usta próbując się uspokoić. Przez ten sen już znałam odpowiedź na pytanie Seana o moją ranę. Wszystko sobie przypomniałam. Każdą chwilę, każdą sekundę z tamtego zdarzenia. Teraz mnóstwo pytań krążyło mi po głowie.Kim są te 4 cienie? Czego ode mnie chcą? Czy chcą mnie zabić? Co ja im takiego zrobiłam? Może chcą mnie zabić, bo jestem córką milionera? Czy oni chcą mnie wg zabić? Może chcą po prostu nastraszyć tatę dla okupu pieniężnego? Czy to wg chodzi o tatę?

Usiadłam na brzegu łóżka analizując każdą najmniejszą rzecz z tamtego wydarzenia i z zakupów. Lecz to nie ma najmniejszego sensu. Nic się nie składa do kupy. Wszystko jest od siebie z jednej strony bardzo bliskie ale i zarazem odległe. Osoba mówiąca przez telefon w tamtej chwili miała inny głos niż ta która dzwoniła mówiąc mi o moich rzeczach. Tamta osoba była nabuzowana a tamta spokojna. Może to jest ta sama osoba, tylko że wtedy była zdenerwowana czymś? Może to ciągle jest ta sama osoba, która chce mnie przed czymś chronić? A może udaje taką a tak naprawdę chce mnie zabić? Dlaczego akurat mnie? Przecież byłam grzeczna, no czasami, ale byłam. Pomagałam jako wolontariuszka w domu dziecka i w szpitalu na oddziale dziecięcym, wspierałam zawsze moją babcię w ciężkich chwilach i nie tylko jej, prowadziłam nielegalną szkołę tańca dla osób uzdolnionych ale nie mogące rozwijać swojego talentu, ponieważ byli biedni. Tak, nielegalna szkoła tańca. Gdyby nie mój tata dzisiaj można by było mnie odwiedzać w więzieniu, przez najbliższe 5 lat.
W moich rozmyśleniach przeszkodził mi dźwięk dzwonka od drzwi. Spojrzałam kątem oka na zegar wiszący na ścianie. Jest 3 w nocy, kto o tej godzinie nie śpi? Na myśl przychodziły mi tylko dwie osoby: złodziej i morderca. Próbowałam sobie wmówić, że to sąsiad przyszedł zobaczyć czy żyję, albo ktoś przyszedł się spytać o drogę do jakiegoś miejsca lecz podświadomość mówiła mi że to morderca, który się do mnie od wczoraj odzywa i grzebie mi w szafie.
Wstałam z łóżka i małymi kroczkami szłam w stronę wyjścia. Stanęłam przed drzwiami nasłuchując tajemniczego gościa. Słyszałam jak oddycha, był czymś zmęczony. Może i dobrze, mam większe szanse na pokonanie go jakby chciał mnie zaatakować. Zabrałam pierwszą lepszą rzecz do ręki po czym drugą ręką chwyciłam za klamkę. Przełknęłam ślinę i wypuściłam ustami powietrze. Przekręciłam klucz od drzwi jak najciszej aby morderca czy tam złodziej myślał że mu nie otworzę. Ostatni raz wypuściłam powietrze ustami po czym energicznym ruchem otworzyłam drzwi. Zamknęłam oczy i rzuciłam tą osobę rzeczą trzymaną przeze mnie w ręce. Usłyszałam tylko głośny krzyk jakby dziewczyny. Ten krzyk bardzo dobrze znałam. Otworzyłam oczy po czym nacisnęłam włącznik światła. Na całym korytarzu rozbłysło światło. Przed moimi oczami ukazała się postać blondynki a u jej stup moja ulubiona para szpilek -' Czy ciebie do końca odwaliło?! '- odezwała się oburzona. Jej twarz była cała czerwona z złości. Mocno ją wkurzyłam -' A kto normalny przychodzi o 3 w nocy w odwiedziny? '- oparłam się o futrynę patrząc na nią z szyderczym uśmiechem na twarzy. Nic nie odpowiedziała tylko weszła nie proszona do środka. Przyzwyczaiłam się już do tego. Zamknęłam drzwi i powędrowałam za dziewczyną w stronę kuchni. Blondynka usiadła przy stolę a ja podeszłam do ekspresu zrobić nam kawy. Panowała pomiędzy cisza, było tylko słychać odgłosy ekspresu i nasze oddechy. -'No więc... Co u ciebie?'- usiadłam naprzeciwko jej łykając przy tym łyk kawy. Jej wzrok spotkał się z moim, patrzyła na mnie zastanawiając się co mi powiedzieć.Otworzyła usta po czym je ponownie zamknęła i tak kilka razy. Za każdą próbą powiedzenia czegoś w jej oczach zgromadzało się coraz więcej łez. Złączyła swoje drżące dłonie jakby do modlitwy i opuściła wzrok. Wypuściła głośno powietrze z ust -' Jest źle. '- powiedziała bardzo cicho prawie szeptem. Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam co teraz zrobi. Sięgnęła po swoją torebkę. Zaczęła w niej czegoś szukać. Wyciągała z torebki różne rzeczy takie jak: szminka, portfel, podpaski, telefon, kalendarz. W końcu na stole wylądowała czarna koperta. Spojrzałam na blondynkę pytającym spojrzeniem -' Co to za koperta? '- odezwałam się  po raz pierwszy od jej wejścia. Nic nie odpowiedziała. Przesunęła kopertę bliżej mnie dając mi do zrozumienia, że mam ją otworzyć. Otworzyłam kopertę. W środku znajdował się list. Wyciągnęłam nie pewnie kartkę, patrząc przy tym na gościa. -'Otwórz i przeczytaj na głos.'- powiedziała. Skierowałam powoli wzrok na kartkę. Tak jak poprosiła, zaczęłam ją czytać na głos.

' Witaj Harpier. Ciesze się, że odważyłaś się otworzyć tą kopertę. Do odważnych świat należy, lecz następnym razem nie otwieraj. Nie twoje, nie czytasz. No ale jak już zaczęłaś to czytaj do końca. Później zanieś do Dianie.
Diano proszę noś tą bransoletkę, bo:
1. Będzie zajebiście podkreślać twój nadgarstek.
2. Bo ci każe.
Nie pytaj dlaczego. Po prostu do noś. Specjalnie dla ciebie. Nie ma takiego samego nigdzie.

Do usłyszenia skarbie xx
B.A. '

Westchnęłam i odłożyłam kartkę na stolik. Skierowałam głowę w stronę Harpier. Uśmiechnęłam się do niej i wypiłam przy tym łyk kawy. Dlaczego mnie to nie martwi, że ktoś obcy już drugi raz napisał do mnie? Kto to w końcu jest ten B.A? Czy to mężczyzna? A może kobieta?
'Nic mi nie masz do powiedzenia?'- odezwała się blondyneczka.
'Nie.'
'To co to za koleś? Czego on chce?'
'Nie wiem.' - zamilkła. Ja również. Siedziałyśmy w ciszy popijając ciepłą ciecz. Nie była to niezręczna cisza. Przynajmniej dla mnie.
Po kilku minutach Harpier uderzyła pięścią o stół tak mocno, że trochę kawy się rozlało. Spojrzałam na nią moimi oczami w kształcie piłeczek pingpongowych -' Co ci?' - zapytałam z nutką przerażenia.
-' Mi? Nic. Chyba... A tobie?! Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć kto to jest? Nie jestem twoją przyjaciółką? '- odpowiedziała z łzami w oczach. Żal mi się jej zrobiło. Nie mogłam jej powiedzieć, że nie jest moją przyjaciółką nie w tej sytuacji.
-' Harpier jesteś tylko ja naprawdę nie wiem kto to jest  i czego chce. Jakbym wiedziała to bym tobie powiedziała.'- chwyciłam jedną z dłoni znajomej i ścisnęłam uśmiechając się przy tym -' Zapomnijmy o tym, może ktoś po prostu sobie ze mnie żartuje. A teraz idź do domu, połóż się i do zobaczenia w pracy ok? '
-' Okej...'- wstałyśmy i poszłyśmy w stronę drzwi.

-' Ale jak coś się stanie lub będzie cię dręczył to od razu dzwonisz?'- zapytała mnie wychodząc z domu.
-' Tak, obiecuję.'- uśmiechnęła się do niej po raz ostatni po czym zamknęłam drzwi. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Jest 5 nad ranem a o 8 muszę wstać do pracy. Czy pójść jeszcze spać na te 3 godzinki? Tak, chyba lepiej tak. Nie chce być śpiąca w pracy. Małymi kroczkami ruszyłam w stronę sypialni.

Opadłam na łóżko, moje powieki się same zamknęły. Już prawie zasypiałam gdy usłyszałam znajomy mi głos -' Witaj kopciuszku '- wstałam automatycznie do pozycji siedzącej. Rozglądałam się po ciemnym pomieszczeniu. Nikogo nie było. Czy mi się to przesłyszało, czy jestem aż tak ślepa, że nie dostrzegam jakieś osoby?
-' Nie bój się, nic ci nie zrobię...chyba...'- poczułam jak dreszcze przechodzą mnie po całym ciele, w całym pokoju nagle zrobiło się zimno.
-' Gdzie jesteś? '- zapytałam dość głośno.
-' Nie widzisz mnie, bo jestem czarny.'- zaśmiał się tajemniczy gość.
-' Mam rozumieć, że jesteś murzynem?'
-' Mam rozumieć, że jesteś rasistką? ' - jego głos był rozbawiony a zarazem poważny.
Wstałam z łóżka, chwyciłam za komórkę i poszłam oświetlając sobie komórką drogę do włącznika światła. Potykałam się o własne nogi. Szłam macając każdy przedmiot napotkany mi na drodze. Wyświetlacz w mojej komórce nie był aż tak mocny jak sobie to wyobrażałam. Po kilku minutach w końcu znalazłam włącznik. Światło rozbłysło się po całym pomieszczeniu. Przez chwilę nic nie widziałam, stopniowo otwierałam oczy. Gdy wzrok zaczął prawidłowo widzieć nikogo już nie było w pokoju, lecz na biurku zauważyłam kopertę. Czarną kopertę identyczną do koperty którą dała mi Harpier. Nie pewnie do niej podeszłam. Patrzyłam na nią. Nie miałam zamiaru jej otwierać. Nie że mi się nie chce tylko boję się co jest w środku. Jutro to przeczytam.
Pomaszerowałam w stronę łóżka. Ponownie się na nim położyłam i zamknęłam oczy. Nareszcie cisza i spokój. Jestem bardzo zmęczona. Obudzono mnie o 3 w nocy a poszłam spać ok. 23:00. Tylko 4 godziny snu. To bardzo mało jak na takiego lenia jak ja. Modlę się tylko o to aby teraz nikt i nic nie obudziło.
Gdy odpływałam już do krainy snu usłyszałam wybuch. Podskoczyłam na łóżku spoglądając co się stało. Czarna koperta wybuchła. Na stoliku był tylko ślad od wybuchu i biała kartka.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam :D
'Olimpia dlaczego nie dodawałaś żadnego rozdziału?' , 'Dlaczego nie dodałaś rozdziału w sobotę?' BO NIE MIAŁAM CZASU! Za dużo nauki teraz mam :(
Ogólnie to przepraszam za ten rozdział, bo go wg nie sprawdziłam, więc przepraszam za jakiekolwiek błędy.
I przepraszam tez za to że rozdział jest krótki. Następny będzie dłuższy... mam nadzieje...

CHCE WAM PODZIĘKOWAĆ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ! Jest tylko prolog i pierwszy rozdział a już tyle wyświetleń! WOW! Dziękuję!!!
 I Dziękuję również za te 11 komentarzy pod 1 rozdziałem ;)

Każdy komentarz jest dla mnie motywacją więc piszcie je bardzo proszę.

Pozdrawiam / @hejkadude

P.S. Piszcie swoje opinie i w komentarzach oraz na Twitterze pod hashtagiem #ffBLACKAsh :)