NO WIĘC
tak jak mówi nagłówek przenoszę się na wattpada. Od dzisiaj będę tam dodawała nowe rozdziały a nie tutaj. No chyba że będziecie też chcieli tutaj rozdziały to będę je tutaj też wstawiać. Napiszcie mi w komentarzu.
link do wattpada : http://www.wattpad.com/myworks/37157538-b-a-ashton-irwin
(zmieniłam na wattpadzie tytuł opowiadania)
12.04.2015
10.04.2015
ROZDZIAŁ 4
Gdy Harry zniknął z pola mojego widzenia postanowiłam, że również pójdę do domu. Robiło się ciemno, ludzi coraz mniej na ulicach. Nienawidzę ciemności więc chciałam już być w domu, w ciepłym łóżku.
Wstałam i zasunęłam krzesło. Zabrałam swoje rzeczy z stolika i skierowałam się w stronę wyjścia.Wyszłam z pomieszczenia po czym ruszyłam w stronę domu. Najkrótszą drogą do mojego domu prowadziła przez park, a że chciałam być jak najszybciej w domu postanowiłam nią pójść.
Szłam przez ciemny park. Nikt koło mnie nie przechodził. Najprawdopodobniej byłam już sama w parku. Nie licząc oczywiście zwierząt w mini zoo i różnych owadów, które zakłócały ciszę otaczającą cały park. Wiatr kołysał delikatnie drzewa i lekko rozwiewał moje włosy. Robiło się coraz zimniej. Palce u moich stóp i dłoni były tak zimne, że ich praktycznie nie czułam. Ostre powietrze powodowało, że trudno było mi oddychać przez nos.Widoczność robiła się coraz słabsza przez mgłę, która się zaczęła pomału unosić w powietrzu. W jednej chwili cudowny zielony park zmienił się w miejsce z jakiegoś strasznego horroru. Brakowało tylko mrocznej muzyczki w tle a bym czuła się jak z filmu o zombi albo jakiś wampirach.
Z minuty na minutę robiło się coraz zimniej. Gwiazdy na niebie były ledwo widoczne, ponieważ gęste chmury zasłaniały je powodując iż widziałam coraz gorzej.
Ciszę wokół mnie zakłóciły nie tylko odgłosy zwierząt i owadów lecz nagle czyjeś kroki. Powoli podniosłam wzrok i rozejrzałam się dokładnie obracając się kilka razy wokół siebie, ale nikogo nie zauważyłam. Kroki były coraz bardziej słyszalne.Przyśpieszyłam krok. Serce zaczęło mi bić tysiąc razy na sekundę. Zaczęłam biec. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, pod ciepłym kocem z herbatą w ręku. O niczym bardziej teraz nie marzyłam.
Obróciłam się kilka razy by zobaczyć czy ktoś za mną biegnie lecz ciągle nic a kroki robiły się coraz głośniejsze. Już nie słyszałam tylko jednych kroków lecz kilka. Biegłam przez park jak najszybciej, bałam się strasznie. Oglądałam się co jakiś czas za siebie. Za ostatnim razem zauważyłam cień. Spojrzałam od razu przed siebie. Zatrzymałam się ,ponieważ mogłam dalej biec. Drugi cień zauważyłam. Chciałam skręcić w prawo lecz tam też był cień. Spojrzałam w lewo, tam też był cień. Cienie te zbliżały się do mnie.To jakaś pułapka. Ale dlaczego na mnie? Co ja zrobiłam? Co oni chcą mi zrobić?
Nagle wszyscy czterej stanęli gdy byli ok.3 metry ode mnie. Ręce zaczęły mi się trząść.Serce bić jeszcze szybciej, miałam wrażenie, że przez ten strasz serce zaraz wybije mi się z klatki piersiowej. Chciałam zawołać o jakąś pomoc, ale za bardzo się boję. Co jeśli zrobię ruch, który uznają za niewłaściwy i mnie zabiją? Ja nie chce umierać. Może miałam w życiu pod górkę lecz nie chciałam tak kończyć życia. Nie w ten sposób.
W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Obróciłam się pomału. Stał przede mną czarna postać chyba należąca do mężczyzny. Było tak ciemno, że nie widziałam jego twarzy. Wyciągał coś z swojej kurtki. Broń? Nóż? A może jakąś strzykawkę z trucizną? Cofnęłam się trochę do tyłu. Uderzyłam o kogoś plecami. Przełknęłam ślinę. -' Czego ode mnie chcecie? '- zapytałam cicho. Żaden nie odpowiedział. Poczułam nagle coś w dłoni. Spojrzałam na nią i zobaczyłam czarną małą kopertę. Od tego samego nadawcy. Może to któryś z nich? Może jest tu właśnie i patrzy na mnie a ja tego nie wiem?
Uniosłam wzrok do góry. Nikt już koło mnie nie stał. Znowu zostałam sama. Z kopertą w ręku. W środku ciemnego parku. I co teraz? Mam iść dalej do swojego domu czy stać i czekać aż ktoś po mnie przyjdzie? Otwarłam kopertę z nadzieją, że znajdę odpowiedź. Wyciągnęłam szybko kartkę.
Wstałam i zasunęłam krzesło. Zabrałam swoje rzeczy z stolika i skierowałam się w stronę wyjścia.Wyszłam z pomieszczenia po czym ruszyłam w stronę domu. Najkrótszą drogą do mojego domu prowadziła przez park, a że chciałam być jak najszybciej w domu postanowiłam nią pójść.
Szłam przez ciemny park. Nikt koło mnie nie przechodził. Najprawdopodobniej byłam już sama w parku. Nie licząc oczywiście zwierząt w mini zoo i różnych owadów, które zakłócały ciszę otaczającą cały park. Wiatr kołysał delikatnie drzewa i lekko rozwiewał moje włosy. Robiło się coraz zimniej. Palce u moich stóp i dłoni były tak zimne, że ich praktycznie nie czułam. Ostre powietrze powodowało, że trudno było mi oddychać przez nos.Widoczność robiła się coraz słabsza przez mgłę, która się zaczęła pomału unosić w powietrzu. W jednej chwili cudowny zielony park zmienił się w miejsce z jakiegoś strasznego horroru. Brakowało tylko mrocznej muzyczki w tle a bym czuła się jak z filmu o zombi albo jakiś wampirach.
Z minuty na minutę robiło się coraz zimniej. Gwiazdy na niebie były ledwo widoczne, ponieważ gęste chmury zasłaniały je powodując iż widziałam coraz gorzej.
Ciszę wokół mnie zakłóciły nie tylko odgłosy zwierząt i owadów lecz nagle czyjeś kroki. Powoli podniosłam wzrok i rozejrzałam się dokładnie obracając się kilka razy wokół siebie, ale nikogo nie zauważyłam. Kroki były coraz bardziej słyszalne.Przyśpieszyłam krok. Serce zaczęło mi bić tysiąc razy na sekundę. Zaczęłam biec. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, pod ciepłym kocem z herbatą w ręku. O niczym bardziej teraz nie marzyłam.
Obróciłam się kilka razy by zobaczyć czy ktoś za mną biegnie lecz ciągle nic a kroki robiły się coraz głośniejsze. Już nie słyszałam tylko jednych kroków lecz kilka. Biegłam przez park jak najszybciej, bałam się strasznie. Oglądałam się co jakiś czas za siebie. Za ostatnim razem zauważyłam cień. Spojrzałam od razu przed siebie. Zatrzymałam się ,ponieważ mogłam dalej biec. Drugi cień zauważyłam. Chciałam skręcić w prawo lecz tam też był cień. Spojrzałam w lewo, tam też był cień. Cienie te zbliżały się do mnie.To jakaś pułapka. Ale dlaczego na mnie? Co ja zrobiłam? Co oni chcą mi zrobić?
Nagle wszyscy czterej stanęli gdy byli ok.3 metry ode mnie. Ręce zaczęły mi się trząść.Serce bić jeszcze szybciej, miałam wrażenie, że przez ten strasz serce zaraz wybije mi się z klatki piersiowej. Chciałam zawołać o jakąś pomoc, ale za bardzo się boję. Co jeśli zrobię ruch, który uznają za niewłaściwy i mnie zabiją? Ja nie chce umierać. Może miałam w życiu pod górkę lecz nie chciałam tak kończyć życia. Nie w ten sposób.
W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Obróciłam się pomału. Stał przede mną czarna postać chyba należąca do mężczyzny. Było tak ciemno, że nie widziałam jego twarzy. Wyciągał coś z swojej kurtki. Broń? Nóż? A może jakąś strzykawkę z trucizną? Cofnęłam się trochę do tyłu. Uderzyłam o kogoś plecami. Przełknęłam ślinę. -' Czego ode mnie chcecie? '- zapytałam cicho. Żaden nie odpowiedział. Poczułam nagle coś w dłoni. Spojrzałam na nią i zobaczyłam czarną małą kopertę. Od tego samego nadawcy. Może to któryś z nich? Może jest tu właśnie i patrzy na mnie a ja tego nie wiem?
Uniosłam wzrok do góry. Nikt już koło mnie nie stał. Znowu zostałam sama. Z kopertą w ręku. W środku ciemnego parku. I co teraz? Mam iść dalej do swojego domu czy stać i czekać aż ktoś po mnie przyjdzie? Otwarłam kopertę z nadzieją, że znajdę odpowiedź. Wyciągnęłam szybko kartkę.
'' Ciąg dalszy nastąpi ...
B.A ''
Przegryzłam wargę. Z oczu spłynęło mi kilka łez. W głowię roiło się mnóstwo pytań. Czego on ode mnie chce? Kim on wg jest? Dlaczego akurat mnie to spotyka? Czy go znam? Skąd on mnie zna? Czy chce mi zrobić krzywdę? Co dalej nastąpi? Czy to wszystko to dopiero początek?
* *
Obudził mnie dźwięk budzika. Czas wstać do pracy. Powinnam wstać już do pracy w której już nie pracuje. Mam wyrzuty sumienia. Ale dlaczego, przecież to tylko praca. Może dlatego, że Sean jest szefem w tamtej pracy? Taa...o to chodzi. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Czyżby chciał już to zrobić? Myślałam, że będzie mnie próbował powstrzymywać przed odejściem, a on tylko powiedział ok. Coś tutaj nie gra...
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Pokazywał 7:00. O tej godzinie jakbym się obudziła to dawno latałabym szybko ubierając się i szykując się do pracy. Teraz nie muszę. Powinno mnie raczej cieszyć fakt, że w końcu mogę się jeszcze położyć i po spać, lecz tak nie jest.
Nagle rozbrzmiał dźwięk mojego dzwonka od telefonu. Nie mam przyjemnego dzwonka więc skrzywiłam się gdy go usłyszałam. Zerknęłam na wyświetlacz, który pokazywał mi napis nieznany. Przesunęłam zieloną słuchawkę po ekranie -' Halo? ' -powiedziałam z niepewnością.
- ' Mogę zabrać tobie 5 minut? ' - zdziwiło mnie to pytanie. Jakaś osoba do mnie dzwoni i pyta czy może mi zabrać 5 minut.Czy to normalne?
-' Em...dobrze. Kto mówi? ' - nie odzyskałam odpowiedzi. Osoba się rozłączyła. Rzuciłam telefon na łóżko. Okej, to było dziwne. Spojrzałam ponownie na zegarek. Moje oczy były tak szeroko otwarte jak piłeczki pingpongowe gdy zobaczyłam godzinę. Zegar teraz pokazywał 7:05. Rzeczywiście zabrał mi 5 minut. Ale jak? Przecież rozmawialiśmy tylko kilka sekund. Jak to możliwe? To jest jeszcze dziwniejsze. Zaczęłam się bać. Czy powinnam? Chyba nie, ale nie należę do osób odważnych i silnych psychicznie. Niestety łatwo mi zryć psychikę. Doprowadzić mnie do stanu depresyjnego. Tyle razy walczyłam z tym. Za każdym razem przegrywałam.
Ponownie chwyciłam telefon w dłonie i weszłam w ostatnie połączenia. Nie było napisane żebym właśnie z kimś rozmawiała. Pokazany był tylko napis Sean do którego dzwoniłam z kilka godzin temu. O co tutaj chodzi? Czy ja wariuje?
Wstałam w końcu z łóżka i skierowałam się w stronę kuchni gdzie zrobiłam sobie kawę i śniadanie. Wszystko wydawało się być takie same jak zawsze. Ta sama kuchnia, te same meble, ten sam zegar wiszący na ścianie, którego nienawidzę lecz nie potrafię się go pozbyć i to samo krzesło na którym codziennie siedzę. Więc dlaczego wydaje mi się że coś tutaj nie gra?
Rozglądam się po kuchni, zerkam w najmniejsze szczeliny i nic. Wszystko takie same.
Nie pewnie usiadłam na krześle i zaczęłam spożywać posiłek popijając go kawą.
Nagle w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Wzdycham ciężko i leniwie podeszłam do drzwi. Otwieram niczego nie świadoma drzwi. Przez zaspane jeszcze oczy dostrzegłam wysokiego blondyna z kolczykiem w wardze. Miał mnóstwo tatuaży. Przetarłam oczy aby mu się lepiej przyjrzeć. Oparłam się drzwi i wpatrywałam się w niego a on we mnie. Nic nie mówiliśmy tylko się na siebie patrzyliśmy. Dziwne było to, że wcale nie czułam się krępująco stojąc na przeciwko niego w piżamie i różowych kapciach w króliczki. Popiłam kilka razy kawę ciągle na niego patrząc. Blondyn zabrał głęboki oddech i w końcu się odezwał -' Będziemy tak jeszcze długo stać? '- zapytał podnosząc jedną brew ku górze. -' Nie. '- odpowiedziałam -' Kim jesteś i po co tutaj przyszedłeś? '- zapytałam prosto z mostu. Nic nie odpowiedział. Popchnął mnie lekko na ścianę wchodząc do mojego domu jakby tutaj mieszkał. Poszedł do kuchni, usiadł na krześle i zaczął jeść moje kanapki. Podchodzę do niego -' Ej koleś zapraszał cię ktoś tutaj?! '- powiedziałam z pretensją w głosie. Znowu nic nie odpowiedział. Chciałam coś powiedzieć lecz pokazał mi że mam nic nie mówić i położył przy tym czarną kopertę. Spoglądam na niego z zdziwieniem. Po co mi to daje? Co to jest? Miałam nadzieje, że powie mi coś zaraz, jakąś wskazówkę lecz myliłam się. Wrócił do jedzenia moich kanapek.
Przeniosłam wzrok na kopertę. Wiedziałam już od kogo ona jest. No prawie wiedziałam. Jedyne co wiedziałam o nim bądź jej to tylko że podpisuje się B.A. Wow bardzo dużo wiem....
Złapałam kopertę i obracałam ją w dłoni zastanawiając się czy otworzyć. Bałam się tego co jest w środku za każdym razem więc i tym razem się bałam. Ale dlaczego? Przecież to normalna koperta niby. Więc czego się boję?
Po dłuższym zastanowieniu otwarłam ją. Okazała się jednak pusta. Nic nie było. To ma coś znaczyć? Co on chce mi przez to przekazać?
Spojrzałam na blondyna który od dłuższego czasu się mi przyglądał. Niestety nie mogłam zobaczyć jego oczu ponieważ miał ciemne okulary. Czekałam aż coś powie lecz on tylko wstał i wyszedł trzaskając drzwiami. Zostawił mnie samą z moimi milionami pytań. Może on chciał mi coś przez to pokazać? Albo pomylił koperty i nie dał mi tej właściwej? Po za tym... kto to był? Wspólnik tajemniczego B.A.? A może zakładnik? I skąd on znał mój adres? Znowu tyle pytań zero odpowiedzi. Za każdym razem teraz tak będzie? Nie zniosę tego dłużej.
* *
Na zegarku wybiła 15:00. Jestem punktualnie w miejscu mojej pracy. Siedzę w poczekalni czekając gdy będę mogła spotkać się z szefem. Prawdę mówiąc mam tą pracę ale wciąż nie wiem jako kto tutaj pracuje. Sprzątaczka? Trenerka? A może on mi mówił a ja nie pamiętam. Przecież skleroza to moja siostra rodzona.
Po kilku minutach przyszła po mnie niska brunetka w okularach mówiąc, że szef już za mną czeka. Wstałam i ruszyłam za sekretarką w stronę biura. Zapukała delikatnie i otwarła lekko drzwi wychylając głowę za nie. Poinformowała szefa o moim przybyciu po czym wpuściła mnie do środka. Wolno i nie pewnie podeszłam do biurka -' Dzień dobry '- powiedziałam cicho -' Mam na imię..'
-' Wiem jak masz a imię panno Diano. '- odpowiedział mi siedząc do mnie tyłem -' Proszę usiąść '- posłuchałam go i tak jak mi rozkazał usiadłam na krześle będącym obok mnie. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Czułam się dziwnie, krępująco. W całym pomieszczeniu roznosił się dźwięk tykającego zegara ściennego wiszący nad nim. Był ogromny. Oczami śledziłam sekundnik, który przesuwał się co sekundę na zegarze. Czas płyną a my ciągle milczeliśmy. Cały czas wpatrywałam się w zegar, bo nic lepszego nie miałam do roboty. Czekałam aż coś powie, ale on nic. Milczał. Jego oddech nawet był ledwo słyszalny. Zza oparcia krzesła były widoczne tylko kawałki jego blond końcówek włosów.
Nagle wstał i podszedł do okna, ciągle będąc obrócony do mnie plecami.
-Tak więc, panno Diano pani praca polega na tym,że nic pani nie robi.-chrząknął po tym co powiedział i najprawdopodobniej poprawiając swój krawat.
-Słucham? Ale jak to?- zmarszczyłam brwi patrząc na niego z zaskoczoną miną. Nie docierało do mnie to co on właśnie powiedział.
-Tak to. Będzie pani żywą reklamą. Nic pani nie brakuję jeśli chodzi o ciało. Gdy ktoś będzie pytał gdzie pani trenuję powie pani że u nas. Za miesiąc będzie pani dostawać 1500 zł a jedną osobę, więc się opłaca. 10 osób pani poinformuje o tym to będzie 15000 zł na miesiąc. Od dziś pani pracuję, może pani opuścić już mój gabinet. Do widzenia.-powiedział jakby na jednym wydechu po czym ponownie usiadł na swoim krześle i wpatrywał się chyba w ten sam punkt. Stałam jeszcze chwilę nie wiedząc co zrobić ze sobą, lecz gdy mnie upomniał ,że miałam wyjść wyszłam szybko z gabinetu.
Wracałam do domu wciąż myśląc o tym co się wydarzyło. Jak to możliwe? To nie jest normalne. To wszystko. To wszystko nie jest normalne. To jest jakiś chory sen z którego nie mogę się wybudzić. Nie możliwe aby to się działo naprawdę. Nie wierzę w to. Mam pracę w której robię...nic? I za to będę mieć 15000 zł jak poinformuje 10 jebanych osób? O co w tym wszystkim chodzi? Ktoś chce mi zrobić jakiś żart? Znowu tyle pytań zero odpowiedzi. Chce już w końcu usłyszeć ze jebane odpowiedzi! Mam dość! Od tygodnia dostaję jakieś koperty od jakiegoś B.A., które i tak gówno dają. Po za tym... kto to jest B.A.? To skrót od czegoś? Może to jego inicjały lub jej? Może będzie coś w internecie o nim napisane?
Wbiegłam do domu i od razu włączyłam komputer, wpisałam w przeglądarce "informację o B.A". Wyskoczyło mi mnóstwo jakiś informacji lecz niestety żadna nie mówiła o jakieś osoba tylko o jakiś dziwnych rzeczach. Długo przeglądałam strony aż w końcu zauważyłam dość interesującą informację. Zaczęłam ją czytać w myślach -" System BA (z angielskiego Brake Assist) jest urządzeniem wspomagającym hamowanie, które działa w nagłych sytuacjach. Układ ten zwiększa skuteczność hamulców poprzez dociśnięcie zacisków do tarczy hamulcowej. " * - zmarszczyłam lekko brwi analizując tą informację. Może to ma coś związek z tym B.A. co do mnie pisze? Nie, co kurde ma to wszystko do jakiegoś hamulca w samochodzie?! Pokręciłam głową zrezygnowana i wyłączyłam komputer. Oparłam głowę o oparcie krzesła na którym siedziałam i przymknęłam oczy. Analizowałam w myślach to wszystko. Nic się nie składało do "kupy". Nic do siebie nie pasowało. W głowie roiło się mi coraz więcej pytań na które nie ma odpowiedzi. Czy je w końcu poznam? Jeśli tak to kiedy? Za ile? Po za tym...dlaczego ja?
Po chwili otworzyłam swoje oczy, zmarszczyłam brwi lekko gdy zauważyłam leżącą przede mną czerwoną róże i czarną kopertę. Jak to tutaj się znalazło? Kto ją tutaj przyniósł? Kurde znowu te głupie pytania!
Otworzyłam ją odkładając różę na bok. Co zauważyłam? Kartkę. Normalną kartę a na niej napis.
Nagle wstał i podszedł do okna, ciągle będąc obrócony do mnie plecami.
-Tak więc, panno Diano pani praca polega na tym,że nic pani nie robi.-chrząknął po tym co powiedział i najprawdopodobniej poprawiając swój krawat.
-Słucham? Ale jak to?- zmarszczyłam brwi patrząc na niego z zaskoczoną miną. Nie docierało do mnie to co on właśnie powiedział.
-Tak to. Będzie pani żywą reklamą. Nic pani nie brakuję jeśli chodzi o ciało. Gdy ktoś będzie pytał gdzie pani trenuję powie pani że u nas. Za miesiąc będzie pani dostawać 1500 zł a jedną osobę, więc się opłaca. 10 osób pani poinformuje o tym to będzie 15000 zł na miesiąc. Od dziś pani pracuję, może pani opuścić już mój gabinet. Do widzenia.-powiedział jakby na jednym wydechu po czym ponownie usiadł na swoim krześle i wpatrywał się chyba w ten sam punkt. Stałam jeszcze chwilę nie wiedząc co zrobić ze sobą, lecz gdy mnie upomniał ,że miałam wyjść wyszłam szybko z gabinetu.
Wracałam do domu wciąż myśląc o tym co się wydarzyło. Jak to możliwe? To nie jest normalne. To wszystko. To wszystko nie jest normalne. To jest jakiś chory sen z którego nie mogę się wybudzić. Nie możliwe aby to się działo naprawdę. Nie wierzę w to. Mam pracę w której robię...nic? I za to będę mieć 15000 zł jak poinformuje 10 jebanych osób? O co w tym wszystkim chodzi? Ktoś chce mi zrobić jakiś żart? Znowu tyle pytań zero odpowiedzi. Chce już w końcu usłyszeć ze jebane odpowiedzi! Mam dość! Od tygodnia dostaję jakieś koperty od jakiegoś B.A., które i tak gówno dają. Po za tym... kto to jest B.A.? To skrót od czegoś? Może to jego inicjały lub jej? Może będzie coś w internecie o nim napisane?
Wbiegłam do domu i od razu włączyłam komputer, wpisałam w przeglądarce "informację o B.A". Wyskoczyło mi mnóstwo jakiś informacji lecz niestety żadna nie mówiła o jakieś osoba tylko o jakiś dziwnych rzeczach. Długo przeglądałam strony aż w końcu zauważyłam dość interesującą informację. Zaczęłam ją czytać w myślach -" System BA (z angielskiego Brake Assist) jest urządzeniem wspomagającym hamowanie, które działa w nagłych sytuacjach. Układ ten zwiększa skuteczność hamulców poprzez dociśnięcie zacisków do tarczy hamulcowej. " * - zmarszczyłam lekko brwi analizując tą informację. Może to ma coś związek z tym B.A. co do mnie pisze? Nie, co kurde ma to wszystko do jakiegoś hamulca w samochodzie?! Pokręciłam głową zrezygnowana i wyłączyłam komputer. Oparłam głowę o oparcie krzesła na którym siedziałam i przymknęłam oczy. Analizowałam w myślach to wszystko. Nic się nie składało do "kupy". Nic do siebie nie pasowało. W głowie roiło się mi coraz więcej pytań na które nie ma odpowiedzi. Czy je w końcu poznam? Jeśli tak to kiedy? Za ile? Po za tym...dlaczego ja?
Po chwili otworzyłam swoje oczy, zmarszczyłam brwi lekko gdy zauważyłam leżącą przede mną czerwoną róże i czarną kopertę. Jak to tutaj się znalazło? Kto ją tutaj przyniósł? Kurde znowu te głupie pytania!
Otworzyłam ją odkładając różę na bok. Co zauważyłam? Kartkę. Normalną kartę a na niej napis.
" Gra toczy się dalej, gra końca nie ma,
jesteś jak pędzące auto,które hamulca nie miało
lecz nagle je dostało "
B.A.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*informacja z strony: http://www.v10.pl/narzedzia/BA,co,oznacza,skrot,BA,35751.html
Mam nadzieje że rozdział się podoba :)
25.10.2014
ROZDZIAŁ 3
Proszę przeczytać notkę pod rozdziałem ;)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podeszłam do biurka na którym nastąpił wybuch. Leżała tam biała kartka pośród popiołu z koperty. Jak kto możliwe, że kartka ocalała a koperta nie? Jak to się stało, że ta kartka wybuchła? Czy ona miała mnie zabić? Dlaczego ja zawsze muszę mieć tyle pytań w głowie na które zawsze nie ma odpowiedzi?
Usiadłam na krześle stojącym naprzeciwko biurka. Wyciągnęłam w stronę kartki rękę, która trzęsła się jakbym chorowała na parkinsona. Delikatnie ją podniosłam i przyciągnęłam bliżej siebie. Na kartce znajdował się jakiś tekst i ten sam podpis. B.A. Kto to jest? Czy dowiem się w końcu czego ten cały B.A. ode mnie chce? Czy to chłopak czy dziewczyna? Czy znajdę w końcu na te wszystkie pytania sensowną odpowiedź?
Kartka była mała, mniej więcej wielkości jakieś wizytówki. Była trochę przypalona, ale tylko trochę. Miała jakieś żółte plamy, więc musi być stara. Napis był czarny i w miarę duży. Czcionka była jakby ktoś ją pisał na komputerze, więc podejrzewam, że tak właśnie było. Ktoś to napisał na komputerze a później wydrukował. Na kartce było napisane ' Wkrótce się wszystkiego dowiesz. Czas uczy cierpliwości.'. Jeśli wkrótce moje pytania zostaną rozwiązane, to poczekam. Chce w końcu usłyszeć odpowiedź na pytania. Przy okazji sprawdzę swoją cierpliwość.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podeszłam do biurka na którym nastąpił wybuch. Leżała tam biała kartka pośród popiołu z koperty. Jak kto możliwe, że kartka ocalała a koperta nie? Jak to się stało, że ta kartka wybuchła? Czy ona miała mnie zabić? Dlaczego ja zawsze muszę mieć tyle pytań w głowie na które zawsze nie ma odpowiedzi?
Usiadłam na krześle stojącym naprzeciwko biurka. Wyciągnęłam w stronę kartki rękę, która trzęsła się jakbym chorowała na parkinsona. Delikatnie ją podniosłam i przyciągnęłam bliżej siebie. Na kartce znajdował się jakiś tekst i ten sam podpis. B.A. Kto to jest? Czy dowiem się w końcu czego ten cały B.A. ode mnie chce? Czy to chłopak czy dziewczyna? Czy znajdę w końcu na te wszystkie pytania sensowną odpowiedź?
Kartka była mała, mniej więcej wielkości jakieś wizytówki. Była trochę przypalona, ale tylko trochę. Miała jakieś żółte plamy, więc musi być stara. Napis był czarny i w miarę duży. Czcionka była jakby ktoś ją pisał na komputerze, więc podejrzewam, że tak właśnie było. Ktoś to napisał na komputerze a później wydrukował. Na kartce było napisane ' Wkrótce się wszystkiego dowiesz. Czas uczy cierpliwości.'. Jeśli wkrótce moje pytania zostaną rozwiązane, to poczekam. Chce w końcu usłyszeć odpowiedź na pytania. Przy okazji sprawdzę swoją cierpliwość.
* *
-' O i oto przyszła nasza księżniczka '- odezwał się Sean widząc jak wchodzę do restauracji. Ten człowiek zawsze ma uśmiech na twarzy. Nawet gdy jest naprawdę źle on potrafi się uśmiechnąć chociaż na minutę. Podziwiam go. On zawsze się z każdym dogada i jak mi wiadomo nie ma żadnych wrogów, nie licząc swojego ojca. Zawsze się z nim kłócił. W dzieciństwie bardzo często uciekał z domu i przesypiał u nas w domu. Najgorsze jest to, że przez najważniejsze dni, lata jego życie nie było przy nim mamy. Niestety umarła kiedy miał 8 lat. Pamiętam ten dzień. Siedzieliśmy na huśtawce bawiąc się w kto dalej wyskoczy. Był ładny dzień, słoneczny, bezchmurny. Myśleliśmy, że już nic nie zepsuje nam tego dnia a tu nagle jego tata woła go z okna, żeby przyszedł do domu na chwilę. Zostawił mnie sam na podwórku.Powiedział, że zaraz wraca. Nie wrócił. Byłam na niego zła, wściekła wręcz. Zranił mnie, zabolało mnie to, że mnie okłamał. Jak wróciłam do domu, moi rodzice siedzieli w salonie. Mama płakała a tata trzymał dla niej opakowanie z chusteczkami. Gdy spostrzegli się, że znajduję się w tym samym pomieszczeniu i patrzę na nich, poprosili żebym do nich podeszła. Wtedy mi wszystko wyjaśnili.Zaczęłam płakać razem z mamą. Bardzo lubiłam ciocię Emily. Była dla mnie jak druga mama. Zawsze jak miałam problem to szłam do niej. Ona była też tak jakby moją najlepszą przyjaciółką. Wiedziała wszystkie moje problemy, więc gdy rodzicie mi powiedzieli, że przegrała walkę z rakiem i odeszła do drugiego świata, nie mogłam przyswoić tej myśli. Nie chciałam aby ten dzień nadszedł, lecz kiedyś musiał. Zawsze to co piękne musi się skończyć.
-' Diana za ladę, klienci zaraz przyjdą. '- dotarł do moich uszu rozbawiony głos Seana. Ruszyłam na zaplecze przebrać się w roboczy strój i ruszyłam na swoje stanowisko.
Na początku przyszło pięć osób. Z pięciu osób zrobiło się dziesięć, z dziesięciu zrobiło się dwadzieścia pięć, a z dwudziestu pięciu ponad pięćdziesiąt na pewno i tak dalej. Codziennie to samo. Przychodzą, jedzą, płacą, odchodzą. Czy to nie jest nudne? Bo moim zdaniem tak. Czasami myślę nad zmienieniem pracy. Kiedyś mi proponowali, abym pracowała w klubie fitness, ale odmówiłam im, bo nie chciałam zostawić Seana samego z tą restauracją. Lecz teraz żałuję tej decyzji. Sean to przecież nie dziecko i na pewno dałby radę bez zemnie. Muszę z nim porozmawiać o tym. Chyba to zrozumie. Zawsze mnie rozumiał, to dlaczego teraz miałoby być inaczej? Ale zanim do niego pójdę zadzwonię do nich i się spytam czy propozycja jest nadal aktualna.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i powędrowałam na zaplecze. Po drodze powiedziałam May, żeby mnie na chwilę zastąpiła. Oparłam się o ścianę i wydusiłam numer do fitnessu. Po kilku nie oddanych próbach nareszcie odebrali telefon -' To Klub fitness...'-
-' Tak, wiem, wiem...'- przeszkodziłam osobie po drugiej stronie słuchawki.
-' W czym mogę pomóc? '
-' Nazywam się Diana Anderson i kilka tygodni temu dzwonili do mnie państwo w sprawie pracy u was, czy propozycja jest nadal aktualna?'
-' Nie kojarzę, abyśmy dzwonili do pani, ale niech pani chwileczkę poczeka, pójdę po szefa i się zapytam czy przypadkiem do pani nie dzwonił. Proszę czekać.' - odpowiedziała. To chyba dziewczyna, bo chłopacy raczej nie mają tak wysokiego głosu. Nie był ten głos tak bardzo wysoki i piskliwy jak Harpier lecz należał do tych wysokich. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam głos damski i męski. Głównie zainteresował mnie głos męski. Jakbym go już gdzieś słyszała. Nie wiem skąd bym mogła go usłyszeć. No dobra, dzwonił do mnie kilka tygodni temu ten cały szef lecz tamten miał inny głos niż ten ,którego właśnie usłyszałam. Tamten brzmiał tak poważnie, ale za razem było słychać jakby rozbawienie i łagodność. Ten natomiast brzmiał jakby mówił jakiś mężczyzna głosem dziecka, który przechodzi mutację. Na prawdę już gdzieś słyszałam ten głos, ale nie przypominam sobie gdzie.
-' Może pani u nas pracować, proszę jutro przyjść ok. 15 do pracy i wszystko jeszcze z panią uzgodnimy '- odezwała się kobieta. Wow, szybko poszło. Pierwszy raz w życiu tak szybko dostałam robotę. Nie zdążyłam odpowiedzieć a kobieta się rozłączyła. Łatwo poszło. Teraz muszę iść do Seana i go poinformować, że odchodzę.
Poszłam w stronę gabinetu. Lekko zapukałam. Usłyszałam ciche słowo za drzwi 'proszę wejść' , więc weszłam. Sean siedział za biurkiem i grzebał w papierach. Usiadłam nie pewnie na przeciwko niego. -'Sean muszę ci coś powiedzieć..'- zaczęłam. Podniósł swój wzrok na mnie, po czym się uśmiechnął. Na razie łatwo idzie. -' Odchodzę '- spuściłam wzrok. Nie widziałam reakcji jego. Nie chciałam. Byłam wpatrzona w swoje splecione dłonie. -' Rozumiem... To podpisz tylko to i jesteś wolna.'- powiedział z obojętnością. Wow naprawdę szybko idzie. Myślałam że będzie jakiś monolog mówić a tu niespodzianka. Chwilę później podpisałam kilka papierów i byłam wolna. Wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę, już chciałam wyjść, ale coś mi nie pozwalało. Coś mi nie pasowało. Sean nie należy do osób, które od tak pozbywają się osoby z tak wielką obojętnością. Coś tutaj mi nie pasuje. Odwróciłam się do niego -' Nie jesteś na mnie zły? '- powiedziałam zdziwiona. Ponownie na mnie spojrzał i się uśmiechnął. -' Nie, jeśli nie chcesz tutaj pracować i gdzieś będziesz mieć lepiej to cię nie powstrzymuję.'- spuścił wzrok z powrotem na kartki. Nic nie odpowiedziałam. Wyszłam z gabinetu, przebrałam się i wyszłam. Poszłam się przejść do parku. Dawno tam nie byłam.
-' Diana za ladę, klienci zaraz przyjdą. '- dotarł do moich uszu rozbawiony głos Seana. Ruszyłam na zaplecze przebrać się w roboczy strój i ruszyłam na swoje stanowisko.
Na początku przyszło pięć osób. Z pięciu osób zrobiło się dziesięć, z dziesięciu zrobiło się dwadzieścia pięć, a z dwudziestu pięciu ponad pięćdziesiąt na pewno i tak dalej. Codziennie to samo. Przychodzą, jedzą, płacą, odchodzą. Czy to nie jest nudne? Bo moim zdaniem tak. Czasami myślę nad zmienieniem pracy. Kiedyś mi proponowali, abym pracowała w klubie fitness, ale odmówiłam im, bo nie chciałam zostawić Seana samego z tą restauracją. Lecz teraz żałuję tej decyzji. Sean to przecież nie dziecko i na pewno dałby radę bez zemnie. Muszę z nim porozmawiać o tym. Chyba to zrozumie. Zawsze mnie rozumiał, to dlaczego teraz miałoby być inaczej? Ale zanim do niego pójdę zadzwonię do nich i się spytam czy propozycja jest nadal aktualna.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i powędrowałam na zaplecze. Po drodze powiedziałam May, żeby mnie na chwilę zastąpiła. Oparłam się o ścianę i wydusiłam numer do fitnessu. Po kilku nie oddanych próbach nareszcie odebrali telefon -' To Klub fitness...'-
-' Tak, wiem, wiem...'- przeszkodziłam osobie po drugiej stronie słuchawki.
-' W czym mogę pomóc? '
-' Nazywam się Diana Anderson i kilka tygodni temu dzwonili do mnie państwo w sprawie pracy u was, czy propozycja jest nadal aktualna?'
-' Nie kojarzę, abyśmy dzwonili do pani, ale niech pani chwileczkę poczeka, pójdę po szefa i się zapytam czy przypadkiem do pani nie dzwonił. Proszę czekać.' - odpowiedziała. To chyba dziewczyna, bo chłopacy raczej nie mają tak wysokiego głosu. Nie był ten głos tak bardzo wysoki i piskliwy jak Harpier lecz należał do tych wysokich. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam głos damski i męski. Głównie zainteresował mnie głos męski. Jakbym go już gdzieś słyszała. Nie wiem skąd bym mogła go usłyszeć. No dobra, dzwonił do mnie kilka tygodni temu ten cały szef lecz tamten miał inny głos niż ten ,którego właśnie usłyszałam. Tamten brzmiał tak poważnie, ale za razem było słychać jakby rozbawienie i łagodność. Ten natomiast brzmiał jakby mówił jakiś mężczyzna głosem dziecka, który przechodzi mutację. Na prawdę już gdzieś słyszałam ten głos, ale nie przypominam sobie gdzie.
-' Może pani u nas pracować, proszę jutro przyjść ok. 15 do pracy i wszystko jeszcze z panią uzgodnimy '- odezwała się kobieta. Wow, szybko poszło. Pierwszy raz w życiu tak szybko dostałam robotę. Nie zdążyłam odpowiedzieć a kobieta się rozłączyła. Łatwo poszło. Teraz muszę iść do Seana i go poinformować, że odchodzę.
Poszłam w stronę gabinetu. Lekko zapukałam. Usłyszałam ciche słowo za drzwi 'proszę wejść' , więc weszłam. Sean siedział za biurkiem i grzebał w papierach. Usiadłam nie pewnie na przeciwko niego. -'Sean muszę ci coś powiedzieć..'- zaczęłam. Podniósł swój wzrok na mnie, po czym się uśmiechnął. Na razie łatwo idzie. -' Odchodzę '- spuściłam wzrok. Nie widziałam reakcji jego. Nie chciałam. Byłam wpatrzona w swoje splecione dłonie. -' Rozumiem... To podpisz tylko to i jesteś wolna.'- powiedział z obojętnością. Wow naprawdę szybko idzie. Myślałam że będzie jakiś monolog mówić a tu niespodzianka. Chwilę później podpisałam kilka papierów i byłam wolna. Wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę, już chciałam wyjść, ale coś mi nie pozwalało. Coś mi nie pasowało. Sean nie należy do osób, które od tak pozbywają się osoby z tak wielką obojętnością. Coś tutaj mi nie pasuje. Odwróciłam się do niego -' Nie jesteś na mnie zły? '- powiedziałam zdziwiona. Ponownie na mnie spojrzał i się uśmiechnął. -' Nie, jeśli nie chcesz tutaj pracować i gdzieś będziesz mieć lepiej to cię nie powstrzymuję.'- spuścił wzrok z powrotem na kartki. Nic nie odpowiedziałam. Wyszłam z gabinetu, przebrałam się i wyszłam. Poszłam się przejść do parku. Dawno tam nie byłam.
* *
Usiadłam na ławce stojącej przy brzegu oczka wodnego. Karmiłam moim śniadaniem kaczki będące przy brzegu. Ptaki śpiewały na drzewach, którymi wiatr lekko poruszał. Był ładny słoneczny dzień.
W oddali widziałam dzieci bawiące się na placu zabaw. Kiedyś też się tam bawiłam razem z Seanem. Naszą ulubioną zabawą było bawienie się w piratów. Gra polegała na tym, że trawa była wodą, której nie mogliśmy dotknąć, ponieważ pływały w niej rekiny i krokodyle. Kochałam tą zabawę. Nigdy mi się nie nudziła, jak to dzieciom.
W pewnym momencie zauważyłam cień. Na początku myślałam, że to mój, no ale przecież człowiek nie ma dwóch cieni. Energicznie obróciłam się do tyłu. Nikogo nie zauważyłam. Obróciłam się przodem do oczka. Czyj mógł być ten cień? Może miałam jakieś zwidy?
Nagle ktoś obok mnie usiadł. Spojrzałam się i zobaczyłam mężczyznę w brązowych kręconych włosach. Przyciągnęłam torebkę bliżej siebie. Bo kto wie kim on jest.
Wstałam i już miałam odchodzić gdy mężczyzna się odezwał -' Diana Anderson? '
-' Taak. '- odpowiedziałam zaszokowana. Skąd on zna moje imię? Czego ode mnie chce?
Tajemniczy mężczyzna wstał ściągnął czarne okulary, które odsłoniły mi jego zielone oczy. -' Harry Styles '- przedstawił się -' Mogę panią zaprosić na herbatkę? '- patrzył na mnie z góry. Był bardzo wysoki. Miał tak około 190 cm. wzrostu. Nie pewnie pokiwałam głową przyjmując propozycję.Harry objął mnie i poszliśmy w stronę restauracji.
-' Czego ode mnie chcesz? '- zapytałam gdy dotarliśmy na miejsce. Nie chciałam obwijać w bawełnę. Wolę mówić prosto z mostu. Zabrał łyk herbaty po czym zaczął szukać czegoś w swojej kurtce. Wyłożył na stół czarną kopertę. Taką samą jak tamte dwie, które dostałam. Na wierzchu było również napisane te same inicjały B.A.. Kim on w końcu jest?! Może Harry mi odpowie. Otworzyłam usta aby już zadać pytania, lecz Harry mi przeszkodził -' Diana, zadaj mi 3 pytania na dowolny temat '- zdziwiło mnie to, że mi to zaproponował ,ale jak mi pozwolił... Zabrałam głęboki wdech i zaczęłam mówić -' Kim jest ten cały B.A , czego ode mnie chce i dlaczego akurat ja? '- zapytałam za jednym razem. On nic nie odpowiedział. Wstał wypił herbatę i zasunął krzesło. -' Ej! A gdzie odpowiedź na pytania? '- podniosłam lekko głos z zdenerwowania. Harry założył swoje okulary i powiedział -' Mówiłem, zadaj mi 3 pytania na dowolny temat a nie zadaj mi 3 pytania a ja na nie odpowiem nieprawdaż ? '- uśmiechnął się do mnie i odszedł. Zostawił mnie samą w restauracji razem z czarną kopertą. Zabrałam ją do ręki i od razu zaczęłam czytać.
Diano
Już nie długo wszystko się wyjaśni, bądź cierpliwa.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Do zobaczenia
B.A.
Schowałam kartkę do środka. Teraz mam jeszcze więcej pytań w głowię niż przedtem. Mam tego pomału wszystkiego dość...
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :)
Napisałam 3 rozdział oh yeaaa! Trochę smutno mi, że tak mało było wyświetleń pod 2 rozdziałem no ale przeżyjemy.
Chce was przeprosić na to, że rozdziały się pokazują tak rzadko. Postaram się dodawać co tydzień nowy rozdział POD WARUNKIEM , że pod ostatnim rozdziałem będzie min. 10 KOMENTARZY. Więc to od was zależy jak szybko się ukaże rozdział. Będzie 10 komentarzy = będzie nowy rozdział.
Wg to co sądzicie o rozdziale? Mi się nie podoba szczerze mówiąc, bo nie miałam całkowicie weny.
A jeszcze to dużo osób pisze mi, że opowiadanie jest podobne do słynnego opowiadania Pepe 'Cień'. TO OPOWIADANIE BĘDZIE INNE! Wg będzie inna fabuła. Nie kradnę czyjś pomysłów. Nie jestem taka. Obiecuję, że to opowiadanie jest 100% inne.
No to na tyle. Do zobaczenia ily xoxo
*10 komentarzy = nowy rozdział
7.10.2014
ROZDZIAŁ 2
* *
' Halo? Kto mówi? '
' Kurwa nie rozumiesz dziewczyno co to znaczy U C I E K A J ?! Biegnij szybko! Chyba, że chcesz umrzeć...'
'.. zobaczyłam dwa światła pędzącego z bardzo dużą prędkością na
mnie. Zaczęłam uciekać. Biegłam jak najszybciej aby uciec od auta
niestety nie zdążyłam. Auto uderzyło we mnie z bardzo dużą siłą. Opadłam
na ziemię. Leżałam na niej pomału tracąc przytomność. Poczułam krew
spływającą po mojej głowię. Moje powieki zaczęły się pomału zamykać... '
'...Podniosłam lekko głowę do góry. Zauważyłam nad sobą 4 czarne cienie. Patrzyły na mnie. Jedna z nich nachyliła się nade mną i i i i...'
'...Podniosłam lekko głowę do góry. Zauważyłam nad sobą 4 czarne cienie. Patrzyły na mnie. Jedna z nich nachyliła się nade mną i i i i...'
-AAAAAAAAAAA!- krzyknęłam przebudzając się przy tym ze snu. Byłam cała spocona. Serce biło mi tysiąc razy na sekundę. Próbowałam uspokoić się patrząc na sufit. Brałam głębokie wdechy i wydychałam wolne wydechy przez usta próbując się uspokoić. Przez ten sen już znałam odpowiedź na pytanie Seana o moją ranę. Wszystko sobie przypomniałam. Każdą chwilę, każdą sekundę z tamtego zdarzenia. Teraz mnóstwo pytań krążyło mi po głowie.Kim są te 4 cienie? Czego ode mnie chcą? Czy chcą mnie zabić? Co ja im takiego zrobiłam? Może chcą mnie zabić, bo jestem córką milionera? Czy oni chcą mnie wg zabić? Może chcą po prostu nastraszyć tatę dla okupu pieniężnego? Czy to wg chodzi o tatę?
Usiadłam na brzegu łóżka analizując każdą najmniejszą rzecz z tamtego wydarzenia i z zakupów. Lecz to nie ma najmniejszego sensu. Nic się nie składa do kupy. Wszystko jest od siebie z jednej strony bardzo bliskie ale i zarazem odległe. Osoba mówiąca przez telefon w tamtej chwili miała inny głos niż ta która dzwoniła mówiąc mi o moich rzeczach. Tamta osoba była nabuzowana a tamta spokojna. Może to jest ta sama osoba, tylko że wtedy była zdenerwowana czymś? Może to ciągle jest ta sama osoba, która chce mnie przed czymś chronić? A może udaje taką a tak naprawdę chce mnie zabić? Dlaczego akurat mnie? Przecież byłam grzeczna, no czasami, ale byłam. Pomagałam jako wolontariuszka w domu dziecka i w szpitalu na oddziale dziecięcym, wspierałam zawsze moją babcię w ciężkich chwilach i nie tylko jej, prowadziłam nielegalną szkołę tańca dla osób uzdolnionych ale nie mogące rozwijać swojego talentu, ponieważ byli biedni. Tak, nielegalna szkoła tańca. Gdyby nie mój tata dzisiaj można by było mnie odwiedzać w więzieniu, przez najbliższe 5 lat.
W moich rozmyśleniach przeszkodził mi dźwięk dzwonka od drzwi. Spojrzałam kątem oka na zegar wiszący na ścianie. Jest 3 w nocy, kto o tej godzinie nie śpi? Na myśl przychodziły mi tylko dwie osoby: złodziej i morderca. Próbowałam sobie wmówić, że to sąsiad przyszedł zobaczyć czy żyję, albo ktoś przyszedł się spytać o drogę do jakiegoś miejsca lecz podświadomość mówiła mi że to morderca, który się do mnie od wczoraj odzywa i grzebie mi w szafie.
Wstałam z łóżka i małymi kroczkami szłam w stronę wyjścia. Stanęłam przed drzwiami nasłuchując tajemniczego gościa. Słyszałam jak oddycha, był czymś zmęczony. Może i dobrze, mam większe szanse na pokonanie go jakby chciał mnie zaatakować. Zabrałam pierwszą lepszą rzecz do ręki po czym drugą ręką chwyciłam za klamkę. Przełknęłam ślinę i wypuściłam ustami powietrze. Przekręciłam klucz od drzwi jak najciszej aby morderca czy tam złodziej myślał że mu nie otworzę. Ostatni raz wypuściłam powietrze ustami po czym energicznym ruchem otworzyłam drzwi. Zamknęłam oczy i rzuciłam tą osobę rzeczą trzymaną przeze mnie w ręce. Usłyszałam tylko głośny krzyk jakby dziewczyny. Ten krzyk bardzo dobrze znałam. Otworzyłam oczy po czym nacisnęłam włącznik światła. Na całym korytarzu rozbłysło światło. Przed moimi oczami ukazała się postać blondynki a u jej stup moja ulubiona para szpilek -' Czy ciebie do końca odwaliło?! '- odezwała się oburzona. Jej twarz była cała czerwona z złości. Mocno ją wkurzyłam -' A kto normalny przychodzi o 3 w nocy w odwiedziny? '- oparłam się o futrynę patrząc na nią z szyderczym uśmiechem na twarzy. Nic nie odpowiedziała tylko weszła nie proszona do środka. Przyzwyczaiłam się już do tego. Zamknęłam drzwi i powędrowałam za dziewczyną w stronę kuchni. Blondynka usiadła przy stolę a ja podeszłam do ekspresu zrobić nam kawy. Panowała pomiędzy cisza, było tylko słychać odgłosy ekspresu i nasze oddechy. -'No więc... Co u ciebie?'- usiadłam naprzeciwko jej łykając przy tym łyk kawy. Jej wzrok spotkał się z moim, patrzyła na mnie zastanawiając się co mi powiedzieć.Otworzyła usta po czym je ponownie zamknęła i tak kilka razy. Za każdą próbą powiedzenia czegoś w jej oczach zgromadzało się coraz więcej łez. Złączyła swoje drżące dłonie jakby do modlitwy i opuściła wzrok. Wypuściła głośno powietrze z ust -' Jest źle. '- powiedziała bardzo cicho prawie szeptem. Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam co teraz zrobi. Sięgnęła po swoją torebkę. Zaczęła w niej czegoś szukać. Wyciągała z torebki różne rzeczy takie jak: szminka, portfel, podpaski, telefon, kalendarz. W końcu na stole wylądowała czarna koperta. Spojrzałam na blondynkę pytającym spojrzeniem -' Co to za koperta? '- odezwałam się po raz pierwszy od jej wejścia. Nic nie odpowiedziała. Przesunęła kopertę bliżej mnie dając mi do zrozumienia, że mam ją otworzyć. Otworzyłam kopertę. W środku znajdował się list. Wyciągnęłam nie pewnie kartkę, patrząc przy tym na gościa. -'Otwórz i przeczytaj na głos.'- powiedziała. Skierowałam powoli wzrok na kartkę. Tak jak poprosiła, zaczęłam ją czytać na głos.
' Witaj Harpier. Ciesze się, że odważyłaś się otworzyć tą kopertę. Do odważnych świat należy, lecz następnym razem nie otwieraj. Nie twoje, nie czytasz. No ale jak już zaczęłaś to czytaj do końca. Później zanieś do Dianie.
Diano proszę noś tą bransoletkę, bo:
1. Będzie zajebiście podkreślać twój nadgarstek.
2. Bo ci każe.
Nie pytaj dlaczego. Po prostu do noś. Specjalnie dla ciebie. Nie ma takiego samego nigdzie.
Usiadłam na brzegu łóżka analizując każdą najmniejszą rzecz z tamtego wydarzenia i z zakupów. Lecz to nie ma najmniejszego sensu. Nic się nie składa do kupy. Wszystko jest od siebie z jednej strony bardzo bliskie ale i zarazem odległe. Osoba mówiąca przez telefon w tamtej chwili miała inny głos niż ta która dzwoniła mówiąc mi o moich rzeczach. Tamta osoba była nabuzowana a tamta spokojna. Może to jest ta sama osoba, tylko że wtedy była zdenerwowana czymś? Może to ciągle jest ta sama osoba, która chce mnie przed czymś chronić? A może udaje taką a tak naprawdę chce mnie zabić? Dlaczego akurat mnie? Przecież byłam grzeczna, no czasami, ale byłam. Pomagałam jako wolontariuszka w domu dziecka i w szpitalu na oddziale dziecięcym, wspierałam zawsze moją babcię w ciężkich chwilach i nie tylko jej, prowadziłam nielegalną szkołę tańca dla osób uzdolnionych ale nie mogące rozwijać swojego talentu, ponieważ byli biedni. Tak, nielegalna szkoła tańca. Gdyby nie mój tata dzisiaj można by było mnie odwiedzać w więzieniu, przez najbliższe 5 lat.
W moich rozmyśleniach przeszkodził mi dźwięk dzwonka od drzwi. Spojrzałam kątem oka na zegar wiszący na ścianie. Jest 3 w nocy, kto o tej godzinie nie śpi? Na myśl przychodziły mi tylko dwie osoby: złodziej i morderca. Próbowałam sobie wmówić, że to sąsiad przyszedł zobaczyć czy żyję, albo ktoś przyszedł się spytać o drogę do jakiegoś miejsca lecz podświadomość mówiła mi że to morderca, który się do mnie od wczoraj odzywa i grzebie mi w szafie.
Wstałam z łóżka i małymi kroczkami szłam w stronę wyjścia. Stanęłam przed drzwiami nasłuchując tajemniczego gościa. Słyszałam jak oddycha, był czymś zmęczony. Może i dobrze, mam większe szanse na pokonanie go jakby chciał mnie zaatakować. Zabrałam pierwszą lepszą rzecz do ręki po czym drugą ręką chwyciłam za klamkę. Przełknęłam ślinę i wypuściłam ustami powietrze. Przekręciłam klucz od drzwi jak najciszej aby morderca czy tam złodziej myślał że mu nie otworzę. Ostatni raz wypuściłam powietrze ustami po czym energicznym ruchem otworzyłam drzwi. Zamknęłam oczy i rzuciłam tą osobę rzeczą trzymaną przeze mnie w ręce. Usłyszałam tylko głośny krzyk jakby dziewczyny. Ten krzyk bardzo dobrze znałam. Otworzyłam oczy po czym nacisnęłam włącznik światła. Na całym korytarzu rozbłysło światło. Przed moimi oczami ukazała się postać blondynki a u jej stup moja ulubiona para szpilek -' Czy ciebie do końca odwaliło?! '- odezwała się oburzona. Jej twarz była cała czerwona z złości. Mocno ją wkurzyłam -' A kto normalny przychodzi o 3 w nocy w odwiedziny? '- oparłam się o futrynę patrząc na nią z szyderczym uśmiechem na twarzy. Nic nie odpowiedziała tylko weszła nie proszona do środka. Przyzwyczaiłam się już do tego. Zamknęłam drzwi i powędrowałam za dziewczyną w stronę kuchni. Blondynka usiadła przy stolę a ja podeszłam do ekspresu zrobić nam kawy. Panowała pomiędzy cisza, było tylko słychać odgłosy ekspresu i nasze oddechy. -'No więc... Co u ciebie?'- usiadłam naprzeciwko jej łykając przy tym łyk kawy. Jej wzrok spotkał się z moim, patrzyła na mnie zastanawiając się co mi powiedzieć.Otworzyła usta po czym je ponownie zamknęła i tak kilka razy. Za każdą próbą powiedzenia czegoś w jej oczach zgromadzało się coraz więcej łez. Złączyła swoje drżące dłonie jakby do modlitwy i opuściła wzrok. Wypuściła głośno powietrze z ust -' Jest źle. '- powiedziała bardzo cicho prawie szeptem. Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam co teraz zrobi. Sięgnęła po swoją torebkę. Zaczęła w niej czegoś szukać. Wyciągała z torebki różne rzeczy takie jak: szminka, portfel, podpaski, telefon, kalendarz. W końcu na stole wylądowała czarna koperta. Spojrzałam na blondynkę pytającym spojrzeniem -' Co to za koperta? '- odezwałam się po raz pierwszy od jej wejścia. Nic nie odpowiedziała. Przesunęła kopertę bliżej mnie dając mi do zrozumienia, że mam ją otworzyć. Otworzyłam kopertę. W środku znajdował się list. Wyciągnęłam nie pewnie kartkę, patrząc przy tym na gościa. -'Otwórz i przeczytaj na głos.'- powiedziała. Skierowałam powoli wzrok na kartkę. Tak jak poprosiła, zaczęłam ją czytać na głos.
' Witaj Harpier. Ciesze się, że odważyłaś się otworzyć tą kopertę. Do odważnych świat należy, lecz następnym razem nie otwieraj. Nie twoje, nie czytasz. No ale jak już zaczęłaś to czytaj do końca. Później zanieś do Dianie.
Diano proszę noś tą bransoletkę, bo:
1. Będzie zajebiście podkreślać twój nadgarstek.
2. Bo ci każe.
Nie pytaj dlaczego. Po prostu do noś. Specjalnie dla ciebie. Nie ma takiego samego nigdzie.
Do usłyszenia skarbie xx
B.A. '
Westchnęłam i odłożyłam kartkę na stolik. Skierowałam głowę w stronę Harpier. Uśmiechnęłam się do niej i wypiłam przy tym łyk kawy. Dlaczego mnie to nie martwi, że ktoś obcy już drugi raz napisał do mnie? Kto to w końcu jest ten B.A? Czy to mężczyzna? A może kobieta?
'Nic mi nie masz do powiedzenia?'- odezwała się blondyneczka.
'Nie.'
'To co to za koleś? Czego on chce?'
'Nie wiem.' - zamilkła. Ja również. Siedziałyśmy w ciszy popijając ciepłą ciecz. Nie była to niezręczna cisza. Przynajmniej dla mnie.
Po kilku minutach Harpier uderzyła pięścią o stół tak mocno, że trochę kawy się rozlało. Spojrzałam na nią moimi oczami w kształcie piłeczek pingpongowych -' Co ci?' - zapytałam z nutką przerażenia.
-' Mi? Nic. Chyba... A tobie?! Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć kto to jest? Nie jestem twoją przyjaciółką? '- odpowiedziała z łzami w oczach. Żal mi się jej zrobiło. Nie mogłam jej powiedzieć, że nie jest moją przyjaciółką nie w tej sytuacji.
-' Harpier jesteś tylko ja naprawdę nie wiem kto to jest i czego chce. Jakbym wiedziała to bym tobie powiedziała.'- chwyciłam jedną z dłoni znajomej i ścisnęłam uśmiechając się przy tym -' Zapomnijmy o tym, może ktoś po prostu sobie ze mnie żartuje. A teraz idź do domu, połóż się i do zobaczenia w pracy ok? '
-' Okej...'- wstałyśmy i poszłyśmy w stronę drzwi.
-' Ale jak coś się stanie lub będzie cię dręczył to od razu dzwonisz?'- zapytała mnie wychodząc z domu.
-' Tak, obiecuję.'- uśmiechnęła się do niej po raz ostatni po czym zamknęłam drzwi. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Jest 5 nad ranem a o 8 muszę wstać do pracy. Czy pójść jeszcze spać na te 3 godzinki? Tak, chyba lepiej tak. Nie chce być śpiąca w pracy. Małymi kroczkami ruszyłam w stronę sypialni.
Opadłam na łóżko, moje powieki się same zamknęły. Już prawie zasypiałam gdy usłyszałam znajomy mi głos -' Witaj kopciuszku '- wstałam automatycznie do pozycji siedzącej. Rozglądałam się po ciemnym pomieszczeniu. Nikogo nie było. Czy mi się to przesłyszało, czy jestem aż tak ślepa, że nie dostrzegam jakieś osoby?
-' Nie bój się, nic ci nie zrobię...chyba...'- poczułam jak dreszcze przechodzą mnie po całym ciele, w całym pokoju nagle zrobiło się zimno.
-' Gdzie jesteś? '- zapytałam dość głośno.
-' Nie widzisz mnie, bo jestem czarny.'- zaśmiał się tajemniczy gość.
-' Mam rozumieć, że jesteś murzynem?'
-' Mam rozumieć, że jesteś rasistką? ' - jego głos był rozbawiony a zarazem poważny.
Wstałam z łóżka, chwyciłam za komórkę i poszłam oświetlając sobie komórką drogę do włącznika światła. Potykałam się o własne nogi. Szłam macając każdy przedmiot napotkany mi na drodze. Wyświetlacz w mojej komórce nie był aż tak mocny jak sobie to wyobrażałam. Po kilku minutach w końcu znalazłam włącznik. Światło rozbłysło się po całym pomieszczeniu. Przez chwilę nic nie widziałam, stopniowo otwierałam oczy. Gdy wzrok zaczął prawidłowo widzieć nikogo już nie było w pokoju, lecz na biurku zauważyłam kopertę. Czarną kopertę identyczną do koperty którą dała mi Harpier. Nie pewnie do niej podeszłam. Patrzyłam na nią. Nie miałam zamiaru jej otwierać. Nie że mi się nie chce tylko boję się co jest w środku. Jutro to przeczytam.
Pomaszerowałam w stronę łóżka. Ponownie się na nim położyłam i zamknęłam oczy. Nareszcie cisza i spokój. Jestem bardzo zmęczona. Obudzono mnie o 3 w nocy a poszłam spać ok. 23:00. Tylko 4 godziny snu. To bardzo mało jak na takiego lenia jak ja. Modlę się tylko o to aby teraz nikt i nic nie obudziło.
Gdy odpływałam już do krainy snu usłyszałam wybuch. Podskoczyłam na łóżku spoglądając co się stało. Czarna koperta wybuchła. Na stoliku był tylko ślad od wybuchu i biała kartka.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :D
'Olimpia dlaczego nie dodawałaś żadnego rozdziału?' , 'Dlaczego nie dodałaś rozdziału w sobotę?' BO NIE MIAŁAM CZASU! Za dużo nauki teraz mam :(
Ogólnie to przepraszam za ten rozdział, bo go wg nie sprawdziłam, więc przepraszam za jakiekolwiek błędy.
I przepraszam tez za to że rozdział jest krótki. Następny będzie dłuższy... mam nadzieje...
CHCE WAM PODZIĘKOWAĆ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ! Jest tylko prolog i pierwszy rozdział a już tyle wyświetleń! WOW! Dziękuję!!!
I Dziękuję również za te 11 komentarzy pod 1 rozdziałem ;)
Każdy komentarz jest dla mnie motywacją więc piszcie je bardzo proszę.
Pozdrawiam / @hejkadude
P.S. Piszcie swoje opinie i w komentarzach oraz na Twitterze pod hashtagiem #ffBLACKAsh :)
'Nie.'
'To co to za koleś? Czego on chce?'
'Nie wiem.' - zamilkła. Ja również. Siedziałyśmy w ciszy popijając ciepłą ciecz. Nie była to niezręczna cisza. Przynajmniej dla mnie.
Po kilku minutach Harpier uderzyła pięścią o stół tak mocno, że trochę kawy się rozlało. Spojrzałam na nią moimi oczami w kształcie piłeczek pingpongowych -' Co ci?' - zapytałam z nutką przerażenia.
-' Mi? Nic. Chyba... A tobie?! Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć kto to jest? Nie jestem twoją przyjaciółką? '- odpowiedziała z łzami w oczach. Żal mi się jej zrobiło. Nie mogłam jej powiedzieć, że nie jest moją przyjaciółką nie w tej sytuacji.
-' Harpier jesteś tylko ja naprawdę nie wiem kto to jest i czego chce. Jakbym wiedziała to bym tobie powiedziała.'- chwyciłam jedną z dłoni znajomej i ścisnęłam uśmiechając się przy tym -' Zapomnijmy o tym, może ktoś po prostu sobie ze mnie żartuje. A teraz idź do domu, połóż się i do zobaczenia w pracy ok? '
-' Okej...'- wstałyśmy i poszłyśmy w stronę drzwi.
-' Ale jak coś się stanie lub będzie cię dręczył to od razu dzwonisz?'- zapytała mnie wychodząc z domu.
-' Tak, obiecuję.'- uśmiechnęła się do niej po raz ostatni po czym zamknęłam drzwi. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Jest 5 nad ranem a o 8 muszę wstać do pracy. Czy pójść jeszcze spać na te 3 godzinki? Tak, chyba lepiej tak. Nie chce być śpiąca w pracy. Małymi kroczkami ruszyłam w stronę sypialni.
Opadłam na łóżko, moje powieki się same zamknęły. Już prawie zasypiałam gdy usłyszałam znajomy mi głos -' Witaj kopciuszku '- wstałam automatycznie do pozycji siedzącej. Rozglądałam się po ciemnym pomieszczeniu. Nikogo nie było. Czy mi się to przesłyszało, czy jestem aż tak ślepa, że nie dostrzegam jakieś osoby?
-' Nie bój się, nic ci nie zrobię...chyba...'- poczułam jak dreszcze przechodzą mnie po całym ciele, w całym pokoju nagle zrobiło się zimno.
-' Gdzie jesteś? '- zapytałam dość głośno.
-' Nie widzisz mnie, bo jestem czarny.'- zaśmiał się tajemniczy gość.
-' Mam rozumieć, że jesteś murzynem?'
-' Mam rozumieć, że jesteś rasistką? ' - jego głos był rozbawiony a zarazem poważny.
Wstałam z łóżka, chwyciłam za komórkę i poszłam oświetlając sobie komórką drogę do włącznika światła. Potykałam się o własne nogi. Szłam macając każdy przedmiot napotkany mi na drodze. Wyświetlacz w mojej komórce nie był aż tak mocny jak sobie to wyobrażałam. Po kilku minutach w końcu znalazłam włącznik. Światło rozbłysło się po całym pomieszczeniu. Przez chwilę nic nie widziałam, stopniowo otwierałam oczy. Gdy wzrok zaczął prawidłowo widzieć nikogo już nie było w pokoju, lecz na biurku zauważyłam kopertę. Czarną kopertę identyczną do koperty którą dała mi Harpier. Nie pewnie do niej podeszłam. Patrzyłam na nią. Nie miałam zamiaru jej otwierać. Nie że mi się nie chce tylko boję się co jest w środku. Jutro to przeczytam.
Pomaszerowałam w stronę łóżka. Ponownie się na nim położyłam i zamknęłam oczy. Nareszcie cisza i spokój. Jestem bardzo zmęczona. Obudzono mnie o 3 w nocy a poszłam spać ok. 23:00. Tylko 4 godziny snu. To bardzo mało jak na takiego lenia jak ja. Modlę się tylko o to aby teraz nikt i nic nie obudziło.
Gdy odpływałam już do krainy snu usłyszałam wybuch. Podskoczyłam na łóżku spoglądając co się stało. Czarna koperta wybuchła. Na stoliku był tylko ślad od wybuchu i biała kartka.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :D
'Olimpia dlaczego nie dodawałaś żadnego rozdziału?' , 'Dlaczego nie dodałaś rozdziału w sobotę?' BO NIE MIAŁAM CZASU! Za dużo nauki teraz mam :(
Ogólnie to przepraszam za ten rozdział, bo go wg nie sprawdziłam, więc przepraszam za jakiekolwiek błędy.
I przepraszam tez za to że rozdział jest krótki. Następny będzie dłuższy... mam nadzieje...
CHCE WAM PODZIĘKOWAĆ ZA 1000 WYŚWIETLEŃ! Jest tylko prolog i pierwszy rozdział a już tyle wyświetleń! WOW! Dziękuję!!!
I Dziękuję również za te 11 komentarzy pod 1 rozdziałem ;)
Każdy komentarz jest dla mnie motywacją więc piszcie je bardzo proszę.
Pozdrawiam / @hejkadude
P.S. Piszcie swoje opinie i w komentarzach oraz na Twitterze pod hashtagiem #ffBLACKAsh :)
2.09.2014
ROZDZIAŁ 1
Szłam przez łąkę porośniętą przeróżnymi kwiatami, delikatny wiaterek poruszał ich płatki, które łaskotały mnie w palce, gdy szłam sobie pośród wysokiej soczystej trawie. Ziemia pod moimi stopami była zimna, miękka i sprężysta. Moje ciało wydawało się być tak lekkie, że prawie odrywałam się od ziemi. Wokół mnie latały kolorowe motyle i śpiewające ptaki. Słońce na bezchmurnym niebie świeciło tak jasno, że musiałam lekko zmrużać oczy. Lekki wiatr powiewał moje blond włosy, na których znajdował się wianek z śnieżnobiałych stokrotek.
Przed sobą zauważyłam potężne drzewo, z bardzo grubym pniem. Z każdym krokiem znajdowałam się coraz bliżej drzewa, które z każdą chwilą wydawało się być coraz większe.
Na jednej z potężniejszych gałęzi wisiało na sznurku ogromne koło od auta czy autobusu. Usiadłam w środku koła a wiatr rozkołysał mnie. Zamknęłam oczy wdychając przy tym powietrze po czym lekko je wypuszczając z buzi.
Ciszę panującą wokół mnie przeszkodziły czyjeś wołanie. Ktoś wołał moje imię. Nie była to jedna osoba, raczej dwie lub trzy. Rozejrzałam się po terenie i nikogo nie zauważyłam. Wołanie wciąż nie ustąpiło. Wstałam i pomału zaczęłam obchodzić drzewo. Z każdym krokiem wołanie robiło się coraz głośniejsze. Stawiałam nogi bardzo powoli nasłuchując gdzie jest źródło dźwięku.
W pewnym momencie poczułam pod stopami zimną, kamienną tabliczkę. Uklękłam przed tabliczką. Otarłam jedną ręką piasek znajdujący się na tabliczce. Moim oczom ukazał się napis. Łzy napływały mi do oczu po czym spływały po policzku. Zamknęłam oczy chcąc się uspokoić, lecz to nic nie dało. Wciąż miałam w głowię napis wcześniej przeczytany. 'Tu leży Jack i Emily Anderson. Śpijcie spokojnie.'
Przed sobą zauważyłam potężne drzewo, z bardzo grubym pniem. Z każdym krokiem znajdowałam się coraz bliżej drzewa, które z każdą chwilą wydawało się być coraz większe.
Na jednej z potężniejszych gałęzi wisiało na sznurku ogromne koło od auta czy autobusu. Usiadłam w środku koła a wiatr rozkołysał mnie. Zamknęłam oczy wdychając przy tym powietrze po czym lekko je wypuszczając z buzi.
Ciszę panującą wokół mnie przeszkodziły czyjeś wołanie. Ktoś wołał moje imię. Nie była to jedna osoba, raczej dwie lub trzy. Rozejrzałam się po terenie i nikogo nie zauważyłam. Wołanie wciąż nie ustąpiło. Wstałam i pomału zaczęłam obchodzić drzewo. Z każdym krokiem wołanie robiło się coraz głośniejsze. Stawiałam nogi bardzo powoli nasłuchując gdzie jest źródło dźwięku.
W pewnym momencie poczułam pod stopami zimną, kamienną tabliczkę. Uklękłam przed tabliczką. Otarłam jedną ręką piasek znajdujący się na tabliczce. Moim oczom ukazał się napis. Łzy napływały mi do oczu po czym spływały po policzku. Zamknęłam oczy chcąc się uspokoić, lecz to nic nie dało. Wciąż miałam w głowię napis wcześniej przeczytany. 'Tu leży Jack i Emily Anderson. Śpijcie spokojnie.'
* *
- Diana obudź się! Diana! - poczułam czyjeś dłonie na moim ramionach, którymi ktoś lekko potrząsał.Otwarłam powoli oczy, lekko je przymrużając. Moim oczom ukazała się dobrze mi znajoma twarz.
- Co ty tutaj robisz? - powiedziałam swoim zaspanym głosem, podnosząc się przy tym na łokciach. Niestety nie na długo, ponieważ z powodu bólu panujący w głowie, ponownie wylądowałam głową na poduszce.
- Przyszedłem do ciebie, bo nie widziałem cię wczoraj w pracy więc postanowiłem cię odwiedzić, no i bardzo dobrze, że to zrobiłem, bo najprawdopodobniej do teraz byś leżała z dziurą w głowie. - uśmiech na jego twarzy zamienił się w jedną wąską linię gdy chwycił lusterko stojące obok łóżka. Jednym ruchem obrócił je w moją stronę, po czym dał mi do zrozumienia, że mam się spojrzeć w tamtą stronę. Przekręciłam powili głowę. Zobaczyłam swoje odbicie. Przeraziłam się. Na czole znajdowała się ogromna rana, a na dodatek moja warga była cała sina i oko miałam podbite.Ale od czego?
Spojrzałam na Seana, który czekał aż coś powiem, lecz ja tylko otworzyłam lekko usta po czym ponownie je zamknęłam.
-' Powiesz mi co się tobie stało? Ktoś cie pobił? '
-' Nie. Miałam mały wypadek...chyba...'- próbowałam sobie przypomnieć co się wczoraj stało, lecz miałam tylko małe przebłyski. Telefon, ucieczka, auto, cztery cienie. Nic więcej a nawet gdybym coś więcej pamiętała, raczej nie powiedziałabym mu. Sean jest moim przyjacielem, ale niestety on należy do tych ludzi co strasznie się troszczą o swoich bliskich, a on mnie traktuje jak siostrę, więc gdyby się dowiedział co się zdarzyło, żyć mi by nie dał. Co 5 minut by do mnie zdzwonił. Jak byłam mała złamałam sobie rękę i byłam w szpitalu, to Sean codziennie mnie odwiedzał i był przy mnie tak długo ile tylko mógł.
A drugim powodem dlaczego nie powiedziałabym mu to, że nie chce go jeszcze zamartwiać moimi problemami. Teraz ma dość poważne problemy z restauracją. Odkąd tata mu odmówił współpracy ma ogromne problemy z utrzymaniem jej.
Moje rozmyślenia zakończyło chrząknięcie Seana. Otrząsnęłam się -' Nie wiem, co mi się stało. Nie pamiętam.' - wstałam z łóżka po czym powędrowałam w stronę kuchni. Nie zwracając uwagi na nic podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko. Odwróciłam się zamykając przy tym lodówkę. Spojrzałam przelotnie na stół kuchenny, na którym było już uszykowane śniadanie. Sięgnęłam po miskę na górnej półce, gdy nagle uświadomiłam sobie co właśnie zobaczyłam. Gotowe śniadanie? Że co? Przecież ja nic sobie jeszcze nie uszykowałam. Usiadłam przy stole patrząc na przygotowane przez kogoś śniadanie. Było z chyba 20 rodzaju szynki, 10 rodzaju chleba i jeszcze więcej rzeczy, które nigdy nie znajdowały się w moim domu. Zawsze jak szłam na zakupy kupowałam to samo ,czyli mleko i płatki kukurydziane. A obiady zawsze jadłam na mieście, więc moja lodówka praktycznie w moim domu była zbędna.
W progu kuchni zobaczyłam stojącego Seana uśmiechającego się w moją stronę.
-' Ty to wszystko zrobiłeś?'
-' Nie.'
-' To kto?' - Sean usiadł przy stole biorąc do ręki kawałek chleba posmarowanego masłem. Spojrzał na mnie biorąc pierwszy kęs. -' Myślałem, że ty mi to powiesz.' - pokazałam gest, że nie wiem kto to mógł być, po czym nie zastanawiając się dłużej nad tym tematem, zaczęłam robić sobie kanapkę.
Nagle przyjaciel wstał z krzesła -' Muszę już iść. Restauracja na mnie czeka. Mam nadzieje, że jutro przyjdziesz już do pracy. '- puścił mi oczko uśmiechając się przy tym, po czym opuścił pomieszczenie.
-' To pa! Do zobaczenia!' - powiedział ostatni raz zamykając za sobą drzwi. Kilka minut siedziałam jeszcze przy stolę zajadając kanapki i zastanawiając się co dzisiaj będę robić.
Wstałam i poszłam w stronę sypialni aby ubrać się. Otworzyłam szafę gdzie wiało pustkami. Mało mam ubrań. Stałam przed szafą zastanawiając co dzisiaj na siebie ubrać. Przechodziłam z nogi na nogę wciąż główkując. Jedyne co mi wpadło do głowy to, żeby iść dzisiaj na zakupy i kupić sobie więcej rzeczy.
Może zadzwonię do Harper i pójdziemy? Tak, do dobry pomysł. Ona gdy słyszy zakupy, od razu szaleje.
Wzięłam komórkę i wydusiłam numer Harper.
-' Hej Diana.'- usłyszałam piskliwy głos po drugiej stronie.
-' Cześć Harpie, może poszłybyśmy na zakupy do galerii handlowej?'
-' Właśnie chciałam do ciebie zadzwonić i się o to samo zapytać. Czytasz mi w myślach czy co? A no tak... To przyjacielska telepatia hahaha.'
-' Haha...'- przewróciłam teatralnie oczami. Harper uważa, że jestem niby jej przyjaciółką, ale ja wiem, że kłamię. Prawda jest taka, że ''przyjaźni'' się ze mną tylko dla tego, że mam ojca milionera. No więc... nie jest moją przyjaciółką.
-' Diana słuchasz mnie?'- usłyszałam głos wychodzący z słuchawki.
-' Tak, tak... To o której i gdzie?'
-' O 16 przed galerią?'
-' Spoko.'
-' To do zobaczenia słońce.' - nie zdążyłam się pożegnać ponieważ dziewczyna się rozłączyła.
Jest godzina 12 a ja wciąż jestem w piżamie. Może najpierw pójdę umyć zęby.
Znajdowałam się już w łazience. Zabrałam szczotkę do zębów i nałożyłam na nią pastę. Gdy chciałam włożyć ją do buzi przeszkodził mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniał napis 'Nieznany'. Przesunęłam nie pewnie palcem zieloną słuchawkę. -'Halo?'
-' Cześć Diana '- odezwał się jakiś głos. Brzmiał jakby mówiło to duże dziecko. Był taki poważny i męski a zarazem dziecinny -' Na to spotkanie z Harper ubierz te czarne spodnie z tą małą dziurą na kolanie i szarą bluzę z napisem Oops. Nie jest dzisiaj tak ciepło jak wczoraj.'
-' Słucham? Kim ty wg jesteś?'
-' No to załóż to co powiedziałem. Będziesz wyglądać zajebiście. Ale nie związuj włosy w koka. Miej rozpuszczone. Do usłyszenia skarbie.' - rozłączył się.
Usiadłam na ubikacji zakrywając dłońmi twarz. Wzięłam głęboki oddech po czym lekko go wypuściłam.
W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś zamyka szafę. Ruszyłam energicznie w stronę pokoju. Otworzyłam szybkim pociągnięciem drzwi. Rozejrzałam się po pokoju. Nikogo nie było. Okno zamknięte, szafa zamknięta. Wszystko wyglądało tak jak pozostawiłam gdy wychodziłam z tego pomieszczenia. Podeszłam bliżej szafy. Zaczęłam ją powoli otwierać. Bałam się, że coś mi z niej wyskoczy lub wyleci i mnie zaatakuje. Z szafy wyleciała mała karteczka. Chwyciłam ją do ręki i zaczęłam czytać.
- Co ty tutaj robisz? - powiedziałam swoim zaspanym głosem, podnosząc się przy tym na łokciach. Niestety nie na długo, ponieważ z powodu bólu panujący w głowie, ponownie wylądowałam głową na poduszce.
- Przyszedłem do ciebie, bo nie widziałem cię wczoraj w pracy więc postanowiłem cię odwiedzić, no i bardzo dobrze, że to zrobiłem, bo najprawdopodobniej do teraz byś leżała z dziurą w głowie. - uśmiech na jego twarzy zamienił się w jedną wąską linię gdy chwycił lusterko stojące obok łóżka. Jednym ruchem obrócił je w moją stronę, po czym dał mi do zrozumienia, że mam się spojrzeć w tamtą stronę. Przekręciłam powili głowę. Zobaczyłam swoje odbicie. Przeraziłam się. Na czole znajdowała się ogromna rana, a na dodatek moja warga była cała sina i oko miałam podbite.Ale od czego?
Spojrzałam na Seana, który czekał aż coś powiem, lecz ja tylko otworzyłam lekko usta po czym ponownie je zamknęłam.
-' Powiesz mi co się tobie stało? Ktoś cie pobił? '
-' Nie. Miałam mały wypadek...chyba...'- próbowałam sobie przypomnieć co się wczoraj stało, lecz miałam tylko małe przebłyski. Telefon, ucieczka, auto, cztery cienie. Nic więcej a nawet gdybym coś więcej pamiętała, raczej nie powiedziałabym mu. Sean jest moim przyjacielem, ale niestety on należy do tych ludzi co strasznie się troszczą o swoich bliskich, a on mnie traktuje jak siostrę, więc gdyby się dowiedział co się zdarzyło, żyć mi by nie dał. Co 5 minut by do mnie zdzwonił. Jak byłam mała złamałam sobie rękę i byłam w szpitalu, to Sean codziennie mnie odwiedzał i był przy mnie tak długo ile tylko mógł.
A drugim powodem dlaczego nie powiedziałabym mu to, że nie chce go jeszcze zamartwiać moimi problemami. Teraz ma dość poważne problemy z restauracją. Odkąd tata mu odmówił współpracy ma ogromne problemy z utrzymaniem jej.
Moje rozmyślenia zakończyło chrząknięcie Seana. Otrząsnęłam się -' Nie wiem, co mi się stało. Nie pamiętam.' - wstałam z łóżka po czym powędrowałam w stronę kuchni. Nie zwracając uwagi na nic podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko. Odwróciłam się zamykając przy tym lodówkę. Spojrzałam przelotnie na stół kuchenny, na którym było już uszykowane śniadanie. Sięgnęłam po miskę na górnej półce, gdy nagle uświadomiłam sobie co właśnie zobaczyłam. Gotowe śniadanie? Że co? Przecież ja nic sobie jeszcze nie uszykowałam. Usiadłam przy stole patrząc na przygotowane przez kogoś śniadanie. Było z chyba 20 rodzaju szynki, 10 rodzaju chleba i jeszcze więcej rzeczy, które nigdy nie znajdowały się w moim domu. Zawsze jak szłam na zakupy kupowałam to samo ,czyli mleko i płatki kukurydziane. A obiady zawsze jadłam na mieście, więc moja lodówka praktycznie w moim domu była zbędna.
W progu kuchni zobaczyłam stojącego Seana uśmiechającego się w moją stronę.
-' Ty to wszystko zrobiłeś?'
-' Nie.'
-' To kto?' - Sean usiadł przy stole biorąc do ręki kawałek chleba posmarowanego masłem. Spojrzał na mnie biorąc pierwszy kęs. -' Myślałem, że ty mi to powiesz.' - pokazałam gest, że nie wiem kto to mógł być, po czym nie zastanawiając się dłużej nad tym tematem, zaczęłam robić sobie kanapkę.
Nagle przyjaciel wstał z krzesła -' Muszę już iść. Restauracja na mnie czeka. Mam nadzieje, że jutro przyjdziesz już do pracy. '- puścił mi oczko uśmiechając się przy tym, po czym opuścił pomieszczenie.
-' To pa! Do zobaczenia!' - powiedział ostatni raz zamykając za sobą drzwi. Kilka minut siedziałam jeszcze przy stolę zajadając kanapki i zastanawiając się co dzisiaj będę robić.
* *
Może zadzwonię do Harper i pójdziemy? Tak, do dobry pomysł. Ona gdy słyszy zakupy, od razu szaleje.
Wzięłam komórkę i wydusiłam numer Harper.
-' Hej Diana.'- usłyszałam piskliwy głos po drugiej stronie.
-' Cześć Harpie, może poszłybyśmy na zakupy do galerii handlowej?'
-' Właśnie chciałam do ciebie zadzwonić i się o to samo zapytać. Czytasz mi w myślach czy co? A no tak... To przyjacielska telepatia hahaha.'
-' Haha...'- przewróciłam teatralnie oczami. Harper uważa, że jestem niby jej przyjaciółką, ale ja wiem, że kłamię. Prawda jest taka, że ''przyjaźni'' się ze mną tylko dla tego, że mam ojca milionera. No więc... nie jest moją przyjaciółką.
-' Diana słuchasz mnie?'- usłyszałam głos wychodzący z słuchawki.
-' Tak, tak... To o której i gdzie?'
-' O 16 przed galerią?'
-' Spoko.'
-' To do zobaczenia słońce.' - nie zdążyłam się pożegnać ponieważ dziewczyna się rozłączyła.
Jest godzina 12 a ja wciąż jestem w piżamie. Może najpierw pójdę umyć zęby.
* *
Znajdowałam się już w łazience. Zabrałam szczotkę do zębów i nałożyłam na nią pastę. Gdy chciałam włożyć ją do buzi przeszkodził mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniał napis 'Nieznany'. Przesunęłam nie pewnie palcem zieloną słuchawkę. -'Halo?'
-' Cześć Diana '- odezwał się jakiś głos. Brzmiał jakby mówiło to duże dziecko. Był taki poważny i męski a zarazem dziecinny -' Na to spotkanie z Harper ubierz te czarne spodnie z tą małą dziurą na kolanie i szarą bluzę z napisem Oops. Nie jest dzisiaj tak ciepło jak wczoraj.'
-' Słucham? Kim ty wg jesteś?'
-' No to załóż to co powiedziałem. Będziesz wyglądać zajebiście. Ale nie związuj włosy w koka. Miej rozpuszczone. Do usłyszenia skarbie.' - rozłączył się.
Usiadłam na ubikacji zakrywając dłońmi twarz. Wzięłam głęboki oddech po czym lekko go wypuściłam.
W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś zamyka szafę. Ruszyłam energicznie w stronę pokoju. Otworzyłam szybkim pociągnięciem drzwi. Rozejrzałam się po pokoju. Nikogo nie było. Okno zamknięte, szafa zamknięta. Wszystko wyglądało tak jak pozostawiłam gdy wychodziłam z tego pomieszczenia. Podeszłam bliżej szafy. Zaczęłam ją powoli otwierać. Bałam się, że coś mi z niej wyskoczy lub wyleci i mnie zaatakuje. Z szafy wyleciała mała karteczka. Chwyciłam ją do ręki i zaczęłam czytać.
' Ubierz to co ci powiedziałem przez telefon.
Bluza znajduję się na 1 półce od lewej u góry a spodnie 3 półka od prawej na dole.
Miłego dnia kochanie xx '
B.A.
B.A. ? Kto to jest i czego ode mnie chce? Skąd on wie jakie mam ciuchy i gdzie one się znajdują? Skąd on wie o moich dzisiejszych planach? Skąd on wie o moim istnieniu? Tyle pytań zero odpowiedzi.
* *
-' Hej Diana! Tutaj jestem! '- zobaczyłam Harper stojącą przy sklepie. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie na powitanie -' O matko święta, co ci się stało kochanie? '- powiedziała oglądając moją twarz. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Prawdę? Ale ja jej nie znam. Gdybym wiedziała co mi się stało to bym już wcześniej powiedziała Seanowi, lecz w mojej głowie są tylko prześwity. Telefon, ucieczka, auto, cztery cienie. Dużo to mi mówi.-' Nie wiem. Sama się nad tym zastanawiam. Chodźmy w końcu na te zakupy.'- pociągnęłam ją za nadgarstek do pierwszego lepszego sklepu.
Szłyśmy pomiędzy wieszakami na których znajdowały się mnóstwo ciuchów. Znajoma brała każdą rzecz, która wpadła w jej ręce i kładła do koszyka. Gdy w koszyku nie mieściły się już rzeczy zabierała mnie do przymierzalni. W przymierzalni okazywało się, że jednak połowy tych ciuchów nie chce, więc odkładała na wieszaki. I tak w kółko. Ja w między czasie wybrałam sobie z kilka bluzek i spodni. Nie jestem jak ona. Nie rozrzucam kasy na prawo i lewo tak jak 3/4 córek milionerów.
Kiedy w końcu Harper zakończyła poszukiwania ciuchów podeszłyśmy do kasy. Sprzedawczyni gdy zobaczyła Harpie otworzyła lekko buzię z wrażenia. Ja już się przyzwyczaiłam do tego, że ona kupuje ok. 100 ciuchów.
-' Może ja pierwsza zapłacę. '- powiedziałam do Harper uśmiechając się i wyprzedzając ją. Położyłam ciuchy na blat. Kasjerka uśmiechnęła się lecz w jej oczach było widać, że czegoś się bała. -' Pani jest Diana Anderson?'
-' Tak.'- odpowiedziałam z obojętnością. Przyzwyczaiłam się już do tego, że ktoś mnie rozpoznaje na ulicy. Nie żebym była sławna, bo nie jestem, tylko przez to, że mój tata jest milionerem i jak byłam mała brał mnie na różne sesje zdjęciowe do gazet, aby pokazać jakim to jest kochanym tatusiem. Prawda jest taka, że wg nim nie był, nie jest i nie będzie.-' Mogę zapłacić kartą?'- wyjęłam kartę debetową z portfela, aby podać już sprzedawczyni, lecz ta zaczęła nerwowo kręcić przecząco głową.-' Nie-ee musi pani płacić. Pani zakupy są już zapłacone.'- spakowała moje ciuchy do reklamówki z prędkością światła i podała mi szepcząc, bardzo ciche 'proszę' patrząc w dół na swoje stopy.
Odeszłam bez słowa. Schowałam kartę do portfela i wyszłam ze sklepu, aby usiąść na ławce. Analizowałam w myślach zdarzenie z przed chwili. Kto mógłby zapłacić za zakupy i dlaczego to zrobił? Czy możliwe jest aby tata maczał w tym palce? A może Sean chce zrobić mi niespodziankę? Albo mam jakiegoś tajemniczego wielbiciela? Tyle pytań zero odpowiedzi.
Z zamyśleń wyrwała mnie Harper szturchając moje ramię. -' Ej co ci?' - otworzyłam lekko usta by wytłumaczyć jej nad czym rozmyślam lecz ona wtrąciła się. -' Nie powinnaś się zamartwiać tym. Raczej cieszyć się powinnaś, że nie musiałaś kasy wydawać. A teraz chodź, idziemy do innych sklepów.'- chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła mnie jak szmacianą lalkę do kolejnego sklepu.
Z kolejnego sklepu, robiło się jeszcze 10 innych kolejnych, a z 10 kolejnych jeszcze z 20 i tak dalej. Miałam już pomału dość tego ciągłego chodzenia. Byłam zmęczona i głodna. Najchętniej położyłabym się teraz w moim wygodnym łóżku i się zdrzemnęła. Ból głowy cały czas mnie męczył.
-' Tak.'- odpowiedziałam z obojętnością. Przyzwyczaiłam się już do tego, że ktoś mnie rozpoznaje na ulicy. Nie żebym była sławna, bo nie jestem, tylko przez to, że mój tata jest milionerem i jak byłam mała brał mnie na różne sesje zdjęciowe do gazet, aby pokazać jakim to jest kochanym tatusiem. Prawda jest taka, że wg nim nie był, nie jest i nie będzie.-' Mogę zapłacić kartą?'- wyjęłam kartę debetową z portfela, aby podać już sprzedawczyni, lecz ta zaczęła nerwowo kręcić przecząco głową.-' Nie-ee musi pani płacić. Pani zakupy są już zapłacone.'- spakowała moje ciuchy do reklamówki z prędkością światła i podała mi szepcząc, bardzo ciche 'proszę' patrząc w dół na swoje stopy.
Odeszłam bez słowa. Schowałam kartę do portfela i wyszłam ze sklepu, aby usiąść na ławce. Analizowałam w myślach zdarzenie z przed chwili. Kto mógłby zapłacić za zakupy i dlaczego to zrobił? Czy możliwe jest aby tata maczał w tym palce? A może Sean chce zrobić mi niespodziankę? Albo mam jakiegoś tajemniczego wielbiciela? Tyle pytań zero odpowiedzi.
Z zamyśleń wyrwała mnie Harper szturchając moje ramię. -' Ej co ci?' - otworzyłam lekko usta by wytłumaczyć jej nad czym rozmyślam lecz ona wtrąciła się. -' Nie powinnaś się zamartwiać tym. Raczej cieszyć się powinnaś, że nie musiałaś kasy wydawać. A teraz chodź, idziemy do innych sklepów.'- chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła mnie jak szmacianą lalkę do kolejnego sklepu.
Z kolejnego sklepu, robiło się jeszcze 10 innych kolejnych, a z 10 kolejnych jeszcze z 20 i tak dalej. Miałam już pomału dość tego ciągłego chodzenia. Byłam zmęczona i głodna. Najchętniej położyłabym się teraz w moim wygodnym łóżku i się zdrzemnęła. Ból głowy cały czas mnie męczył.
* *
'Zdzwonimy się jeszcze kiedyś okej?'- powiedziała blondyna swoim piskliwym głosem.
'Tak, oczywiście.'- przytuliłam Harper i ruszyłam w stronę domu.
Szłam znowu sama. Na ulicach nikogo nie było. Niebo robiło się coraz ciemniejsze. Latarnie stojące co kilka metrów zaczęły się pomału zapalać. Koło nich można było dostrzec małe latające robaczki, myślące, że to słońce. Nie liczne drzewa pod wpływem lekkiego wiaterku, kołysały się leniwie. Światła w domach zaczynały pomału znikać. Ruch na jezdni przypominał ruch zwierząt sawanny na pustyni Sahara.
Byłam sama. Znowu. Jak zawsze. Czy się już do tego przyzwyczaiłam? Nie. Dlaczego? Bo wciąż boli mnie to, że jest tyle ludzi na świecie i żaden nie zwraca na mnie uwagi.
Mówisz 'Przecież masz Harper' , ale jaka to przyjaciółka, która przyjaźni się z tobą tylko dlatego, bo masz kasę i ojca milionera? Mówisz 'Przecież masz Seana', ale on nie zawsze ma dla mnie czas. Coraz rzadziej ze sobą rozmawiamy i spędzamy wspólnie czas. Ostatni raz nasz wspólny wypad na miasto był około 4 miesiące temu. Mówisz 'Przecież masz rodziców.'. Tak mam, ale tylko metaforycznie. Wiesz jakie to uczucie gdy potrzebujesz kogoś a najbliższe ci osoby cię olewają? Wiesz jakie to uczucie gdy mówisz 'kocham cię' a oni tego nie docenianiom? Czy wiesz jakie to uczucie kochać kogoś a równocześnie nienawidzić?
Szłam z otaczającą mnie ciszą i moimi myślami.
Byłam sama. Znowu. Jak zawsze. Czy się już do tego przyzwyczaiłam? Nie. Dlaczego? Bo wciąż boli mnie to, że jest tyle ludzi na świecie i żaden nie zwraca na mnie uwagi.
Mówisz 'Przecież masz Harper' , ale jaka to przyjaciółka, która przyjaźni się z tobą tylko dlatego, bo masz kasę i ojca milionera? Mówisz 'Przecież masz Seana', ale on nie zawsze ma dla mnie czas. Coraz rzadziej ze sobą rozmawiamy i spędzamy wspólnie czas. Ostatni raz nasz wspólny wypad na miasto był około 4 miesiące temu. Mówisz 'Przecież masz rodziców.'. Tak mam, ale tylko metaforycznie. Wiesz jakie to uczucie gdy potrzebujesz kogoś a najbliższe ci osoby cię olewają? Wiesz jakie to uczucie gdy mówisz 'kocham cię' a oni tego nie docenianiom? Czy wiesz jakie to uczucie kochać kogoś a równocześnie nienawidzić?
Szłam z otaczającą mnie ciszą i moimi myślami.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział już za nami. Jak się podoba?
Obiecuję wam, że z każdym rozdziałem będzie coraz ciekawiej. Zawsze na początku jest taka stypa (lmao).
Dziękuję bardzo za te 13 komentarzy pod rozdziałem. I jeszcze te dwie nominację! Awww
Pobijemy rekord i będzie teraz ok.15? ;)
Następny rozdział... nie wiem kiedy. Zależy kiedy będę mieć czas. Wiecie, teraz szkoła się zaczęła, więc czasu będę mieć o wiele mniej.
Pozdrawiam ;)
+ Nowa postać doszła do zakładki 'Bohaterowie'
Pierwszy rozdział już za nami. Jak się podoba?
Obiecuję wam, że z każdym rozdziałem będzie coraz ciekawiej. Zawsze na początku jest taka stypa (lmao).
Dziękuję bardzo za te 13 komentarzy pod rozdziałem. I jeszcze te dwie nominację! Awww
Pobijemy rekord i będzie teraz ok.15? ;)
Następny rozdział... nie wiem kiedy. Zależy kiedy będę mieć czas. Wiecie, teraz szkoła się zaczęła, więc czasu będę mieć o wiele mniej.
Pozdrawiam ;)
+ Nowa postać doszła do zakładki 'Bohaterowie'
30.07.2014
PROLOG
Ciemno, cicho, zimno.
To towarzyszyło mi gdy wracałam z pracy całkowicie wymęczona i wykończona. Chyba się nigdy do tego nie przyzwyczaję. Ledwo co zaczęłam pracować a już mam dość tej pracy. Mam dość ciągłego uśmiechania się do tych pijanych ludzi i udawania, że wszystko jest okej. Mam dość tych wścibskich ludzi, którym ciągle coś nie pasuję. Mam dość tych płaczących i wkurzających dzieci. Mam po prostu wszystkiego dosyć. Myślałam, że zawód kelnerki będzie łatwy i przyjemny... myliłam się. To chyba najgorszy zawód na świecie!
Szłam sama cichą ulicą. Zero przejeżdżających aut, zero ludzi, zero jakiegokolwiek domu. Byłam sama. Gdyby nie lampy stojące przy drodze byłabym dosłownie sama. Jak zwykle. Przyzwyczaiłam się do tego. Odkąd pokłóciłam się z rodzicami a przyjaciółka poleciała do swojego rodzinnego kraju zostałam sama jak palec. Sama...Zawsze sama... Czy to słowo musi tak przerażająco brzmieć, jak jego znaczenie w życiu realnym? Sama. Najgorsze słowo na świecie jakie mogło mnie spotkać.
Szłam nucąc sobie piosenki słyszane nie dawno w radiu, kopiąc przy tym kamyki znajdujące się na drodze.
Poczułam nagle wibrowanie telefonu w torebce. Wyciągnęłam go i nie patrząc na ekran, odebrałam go.
'Halo?'
'Uciekaj! Teraz! Szybko!' - odezwał się rozmówca. Głos ten był bardzo poważny i rozwścieczony. Można się domyśleć, że właśnie rozmawiam z mężczyzną.
'Halo? Kto mówi? Halo? Halo?!' - rozłączył się. Pewnie znowu jakieś dzieci robią sobie żarty i dzwonią na przypadkowy numer, aby ponabierać ludzi. Też tak robiłam w dzieciństwie jak miałam z 10,11 lat. Stare, dobra czasy...
Zignorowałam rozkaz rozmówcy i dalej szłam spokojnym krokiem. Nigdzie mi się nie śpieszyło. Chciałam schować telefon z powrotem do torebki lecz znowu ktoś zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz. 'Nieznany'. Pewnie znowu te dzieci dzwonią z numeru zastrzeżonego, próbując ponownie mnie nabrać.
' Halo? Kto mówi? '
' Kurwa nie rozumiesz dziewczyno co to znaczy U C I E K A J ?! Biegnij szybko! Chyba, że chcesz umrzeć...' - Serce zaczęło mi szybciej bić. Zakręciło mi się w głowię na samą myśl o ... śmierci. Nienawidzę tego tematu.Wszystko inne tylko proszę nie śmierć. Boję się śmierci. - ' Uciekaj ,szybko!' - usłyszałam po raz ostatni krzyk mężczyzny z drugiej strony telefonu, po czym się rozłączył. Coś myślę, że to nie są dzieci. To musi być coś poważnego. Ale o co w ogóle chodzi? Szłam sobie spokojnie ulicą, nic nikomu nie robiąc a tu nagle telefon od jakiegoś kolesia, że mam uciekać. Nie rozumiem.
Szłam spokojnie zastanawiając się nad słowami mężczyzny. Przed czym on mi kazał uciekać?
W pewnym momencie zobaczyłam dwa światła pędzącego z bardzo dużą prędkością auta na... na mnie. Zaczęłam uciekać. Biegłam jak najszybciej aby uciec od auta niestety nie zdążyłam. Auto uderzyło we mnie z bardzo dużą siłą. Opadłam na ziemię. Leżałam na niej pomału tracąc przytomność. Poczułam krew spływającą po mojej głowię. Moje powieki zaczęły się pomału zamykać. Siłą woli próbowałam je otwierać.
Podniosłam lekko głowę do góry. Zauważyłam nad sobą 4 czarne cienie. Patrzyły na mnie. Jedna z nich nachyliła się nade mną i i i i... nie wiem co dalej. Zamknęłam oczy i odpłynęłam z tego świata.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Hej !
Od dziś będę prowadzić bloga pt. 'Black' z Ashtonem Irwinem. Zapraszam was do zakładki 'Bohaterowie' ,by dowiedzieć się co nie co o bohaterach.
Jeśli spodobał ci się prolog proszę zostaw komentarz z napisem 'czytam'. Bardzo mnie to zmotywuje do dalszej pracy :D
Pozdrawiam xoxo
* *
-------------------------------------------------------------------------------------------
Hej !
Od dziś będę prowadzić bloga pt. 'Black' z Ashtonem Irwinem. Zapraszam was do zakładki 'Bohaterowie' ,by dowiedzieć się co nie co o bohaterach.
Jeśli spodobał ci się prolog proszę zostaw komentarz z napisem 'czytam'. Bardzo mnie to zmotywuje do dalszej pracy :D
Pozdrawiam xoxo
Subskrybuj:
Posty (Atom)